Quantcast
Channel: Anwen - blog nie tylko o włosach
Viewing all 920 articles
Browse latest View live

III rocznica bloga i dwa konkursy urodzinowe :)

$
0
0

Trzy lata to dla dziecka 'poważny' wiek ;) Potrafi już chodzić (a nawet biegać i skakać), umie mówić (nie raz pełnymi zdaniami) i zadawać takie pytania, na które nawet jego rodzice nie znają odpowiedzi. Mój blog jest dla mnie trochę jak dziecko ;) Zajmuje maksimum mojej uwagi i naprawdę go kocham. Jak co roku o tej porze wpadam w nastrój wspomnień i podsumowań i za każdym razem dochodzę do tego samego wniosku. Gdyby nie Wy - moje czytelniczki, nie byłoby Anwen, nie byłoby tego bloga, nie byłoby wielkiej rzeszy Włosomaniaczek, a ja nie przeżyłabym tych wszystkich cudownych chwil, ani nie poznałabym tylu niesamowitych ludzi. Dlatego też jak co roku chciałabym zaprosić Was wszystkie do udziału w konkursie, a nawet w dwóch ;) Tylko w taki sposób mogę się Wam wszystkim odwdzięczyć :)) a za rok, jak wszystko dobrze pójdzie zamiast konkursu zorganizuję dla nas spotkanie: wielki, ogólnopolski zlot Włosomaniaczek :D

Zwykle nagrody w konkursach urodzinowych funduję sama, ale tym razem chciałam by były one naprawdę wyjątkowe :) I myślę, że takie właśnie będą, bo wybierzecie je sobie same. Udało mi się porozumieć z pewnym, znanym Wam już pewnie sklepem, w którym znajdziecie mnóstwo naturalnych kosmetyków i włosowych perełek (w tym moich rosyjskich ulubieńców takich jak balsam na kwiatowym propolisie)!
 

Triny.pl postanowiło ufundować dla zwycięzców bony i to na niemałe kwoty :)) Szczegóły znajdziecie poniżej.

I konkurs dla utalentowanych plastycznie ;)

Tę część konkursu zaplanowałam już dawno temu. Jak wiecie mój blog w ostatnim czasie przeszedł malutką metamorfozę i zapowiadałam Wam, że to zmiana tylko na chwilę. Bardzo chciałabym, żeby szata graficzna bloga w końcu wyglądała tak jak powinna ;) Sama niestety jestem totalnym beztalenciem plastycznym, ale wiem, że wśród moich czytelniczek jest mnóstwo osób, które potrafią dosłownie stworzyć cuda. To właśnie dla Was jest ten konkurs. Żeby wziąć w nim udział należy zaprojektować nagłówek na mojego bloga. Może się w nim znaleźć moje zdjęcie (jedno z tych zamieszczonych na blogu lub TU czy TU), ale nie musi ;) Zamiast zdjęcia może być logo. Ważne by nagłówek pasował do tematyki (włosowej) i trafiał w mój gust :)) Wymiary aktualnego nagłówka to 1180x372, ten nowy powinien mieć taką samą długość i podobną szerokość. Gotowe prace wysyłajcie na adres: konkursanwen@gmail.com.

Dokładny regulamin konkursu:

1. Organizatorem konkursu jest blog: anwen.pl
2. Fundatorem nagrody jest sklep: Triny.pl
3. Konkurs trwa od dziś do 15 lipca 2013 do północy.
4. Mogą wziąć w nim udział wszyscy czytelnicy bloga (nie ma wymogu obserwowania ani polubienia mnie na facebooku ;) ).
5. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu 26 lipca 2013 (w moje urodziny ;) ).
6. Jedna osoba może wysłać więcej niż jedną pracę.
9. Nagrodą w konkursie jest bon na 300złdo wykorzystania w sklepie Triny.pl w ciągu miesiąca od rozstrzygnięcia konkursu.

II konkurs dla pozostałych ;)

Drugi konkurs nie wymaga od Was już żadnych specjalnych talentów. Za to, żeby wziąć w nim udział trzeba być czytelnikiem mojego bloga. Do wyboru macie albo bycie jego obserwatorem (publicznym) albo polubienie profilu Włosomaniaczek na facebooku. Wiem, że nie każdy z Was posiada facebooka, ale naprawdę założenie go trwa dosłownie chwilę, więc nie przyjmuję takiego argumentu ;) Żeby wziąć w nim udział wystarczy wypełnić formularz zamieszczony poniżej:

Dokładny regulamin konkursu:

1. Organizatorem konkursu jest blog: anwen.pl
2. Fundatorem nagród jest sklep: Triny.pl
3. Konkurs trwa od dziś do 1 lipca 2013 do północy.
4. Mogą wziąć w nim udział wszyscy czytelnicy bloga: trzeba jednak polubić profilWłosomaniaczki na facebooku lub być publicznym obserwatorem bloga.
5. Trzeba również polubić profil Triny.pl na facebooku.
6. Wyniki losowania zostaną ogłoszone na blogu w ciągu tygodnia od zakończenia konkursu.
7. Jedna osoba = jedno zgłoszenie.
8. Zwycięzców będzie trzech i każdy z nich dostanie bon na 100zł do wykorzystania w sklepie Triny.pl w ciągu miesiąca od rozstrzygnięcia konkursu.


Oczywiście każda z Was może wziąć udział w obydwu konkursach równocześnie :)
 Zapraszam i życzę wszystkim powodzenia!


Pozdrawiam Was serdecznie,

PS Jeszcze taka mała informacja na koniec ;) W sklepie Triny.pl do końca tego tygodnia możecie skorzystać z darmowej wysyłki do paczkomatu :))) Jedyny warunek to zamówienie na minimum 30zł.

Włosowa dieta: Czarne jagody inaczej zwane czernicami ;)

$
0
0

Te niepozorne jagódki mają chyba więcej różnych nazw niż jakikolwiek inny owoc. U mnie mówi się na nie najczęściej po prostu jagody, czarne jagody lub właśnie czernice :) W Krakowie nazywają je borówkami, co zawsze tak samo mnie dziwi, bo dla mnie borówka jest czerwona ;)

Jagody są jednym z moich ulubionych owoców, których co roku jest mi za mało ;) Pamiętam jeszcze wyprawy z dzieciństwa do lasu, gdy ze strachu przed pająkami (a jak na złość na każdej krzewince zawsze siedział pająk) nie zerwałam ani jednej jagody i dopiero brat (miłośnik pająków ;) ) dzielił się ze mną tym co sam zebrał :))) Dziś już nie muszę liczyć na pomoc brata, bo jagody kupuję po prostu na targu :D i Was chciałabym zachęcić do tego samego!

Jakie właściwości mają czarne jagody?

Nie wiem czy wiecie, ale są one uznawane wręcz za roślinę leczniczą! Ich pozytywny wpływ na nasz wzrok został udowodniony już dawno temu. Wykorzystuje się je też w leczeniu cukrzycy i wielu innych chorób. Dzięki zawartości witamin (C, A, B1, B2, PP, kwas foliowy), minerałów (potas, fosfor, wapń, cynk, żelazo, mangan) i innych substancji (błonnik, fito-estrogeny, flawonoidy, antocyjany - przeciwutleniacze) mają również bardzo pozytywny wpływ na naszą cerę i oczywiście włosy ;) Mają silne właściwości bakteriobójcze i przeciwwirusowe, więc dawniej były nawet wykorzystywane jako antybiotyki: leczono nimi zakażenia, tyfus, a nawet polio.


Jak możemy je jeść?

Oczywiście najzdrowsze są spożywane na surowo. Ja najbardziej lubię je chyba z odrobiną kefiru, jogurtu naturalnego czy śmietany, ale równie smaczne są w sałatce owocowej czy koktajlu. Wczoraj piłam koktajl z jagód i truskawek, zmiksowany jedynie z odrobiną wody mineralnej. Był przepyszny! :)) Wybornie smakują w ciastach, galaretkach czy naleśnikach :) Jeśli macie jakieś ciekawe przepisy to koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach.

A jak wykorzystać na włosy?

Jak każde owoce tak i jagody możemy spokojnie użyć jako maseczkę na włosy (UWAGA jeśli macie blond włosy to jej nie próbujcie). Wystarczy bardzo dokładnie je zmiksować (i najlepiej dodatkowo przecedzić, żeby nie skończyć tak jak ja z bananem), wymieszać np. ze sklepową odżywką, śmietaną, mlekiem czy śmietanką kokosową lub mąką ziemniaczaną by trochę je zagęścić i nałożyć na umyte włosy na minimum pół godziny. Czego możemy się spodziewać po takiej maseczce? Na pewno nawilżenia, blasku i być może niewielkiego ograniczenia przetłuszczania (dzięki zawartości garbników jagody regulują wydzielanie łoju). Ja niestety nie spróbuję, bo zdecydowanie wolę je zjeść :D

A Wy lubicie jagody? :)


Pozdrawiam Was serdecznie,
PS O jagodach możecie poczytac również tu:

http://www.zielarka.waw.pl/borowka-czarna/
http://zdrowieznatury.blox.pl/2012/02/JAGODY.html
http://zdrowie-z-natury.com/czarna-jagoda?start=1

O nowych kosmetykach Fructis, małym eksperymencie i konkursie dla Was :)

$
0
0

Pewnie część z Was pamięta jeszcze jakie kosmetyczne pamiątki przywiozłam sobie z Budapesztu ;) Tych co nie wiedzą odsyłam TUTAJ. Po odżywkę Fructisa sięgnęłam wtedy z kilku powodów: po pierwsze miała ciekawy skład, po drugie na moich włosach dawniej Fructisy bardzo dobrze się sprawdzały i po trzecie była to nowość niedostępna wtedy jeszcze w Polsce. Jakież było moje zdziwienie, gdy w zeszłym tygodniu odezwała się do mnie właśnie ta marka i zaproponowała mi współpracę. Normalnie pewnie bym się nie zgodziła, ale stwierdziłam, że skoro sama wybrałam tę odżywkę do testów jakiś czas temu to równie dobrze mogę sprawdzić działanie całej serii 'Goodbye damage' :)

Przedwczoraj przyjechał do mnie kurier z kosmetykami (czyli jednak dostałam prezent na blogowe urodziny ;) ). W paczce poza wspomnianą wyżej odżywką znalazły się jeszcze: szampon, kuracja ekspresowa, maska i serum na końcówki. Całość prezentuje się tak:


I pomyślałam, że skoro mam już to wszystko to może zrobię z tego mały eksperyment :) Przez 3 tygodnie będę używała wyłącznie tych kosmetyków, a potem dokładnie opiszę Wam wrażenia i stan moich włosów. Podobny eksperyment dotyczący drogeryjnych, 'zwykłych' kosmetyków robiła kiedyś u siebie Siempre. Ograniczyła się niestety do jednego tygodnia, co moim zdaniem jest zdecydowanie za krótkim okresem by cokolwiek zauważyć ;) Po trzech tygodniach wydaje mi się, że można już spodziewać się jakichś ciekawych obserwacji :)) Na to liczę!


Na koniec mam jeszcze niespodziankę dla Was :)) Chciałabym, żeby ta współpraca była nie tylko dla mnie, ale żebyście i Wy mogły na tym skorzystać. Dlatego też pięć zestawów takich jak ja dostałam poleci do Was :) Jeśli chciałybyście je przetestować musicie tylko wypełnić formularz zamieszczony poniżej i odpowiedzieć w nim na konkursowe pytanie :)



Regulamin konkursu:

1. Organizatorem konkursu jest blog: anwen.pl
2. Fundatorem nagród jest marka Fructis
3. Konkurs trwa od dziś do 3 lipca 2013 do północy.
4. Mogą wziąć w nim udział wszyscy czytelnicy bloga.
5. Rozwiązanie konkursu zostanie ogłoszone na blogu w ciągu tygodnia od jego zakończenia.
7. Jedna osoba = jedno zgłoszenie.
8. Zwycięzców będzie pięciu i każdy z nich dostanie taki sam zestaw kosmetyków marki Fructis (szampon, odżywkę, maską, ekspresową kurację i serum z linii 'Goodbye damage').


Pozdrawiam Was serdecznie,

Piątkowa Inspiracja Włosowa - ślubna fryzura z długich włosów

$
0
0
Szukając inspiracji na dzisiejszy wpis piątkowy zdałam sobie sprawę z tego, że nie pokazywałam Wam jeszcze co konkretnie chciałabym mieć na swojej głowie w dniu ślubu ;) Wiem, że ten temat nie wszystkie z Was dotyczy i większość z Was z dzisiejszych inspiracji nie skorzysta, ale wiem też, że wśród moich czytelniczek jest też kilka tegorocznych Panien Młodych :)))

O fryzurze ślubnej tak naprawdę myślałam od kilku lat. Kiedyś skłaniałam się ku częściowo upiętym asymetrycznie włosom. W tej chwili marzą mi się całkowicie rozpuszczone, pokręcone i jedynie uniesione ładnie u nasady. Myślałam też o grzywce na bok (takiej długiej) by trochę przykryć czoło.


Zastanawiam się czy czerni moich włosów nie przełamać trochę jakąś białą, wpiętą w nie ozdobą... niestety w sklepach nie znalazłam jeszcze nic co by mi się w 100% podobało :(


Na pewno nie będę miała welonu :) Myślę, że przy moich włosach to już by było za dużo ;)



Bardzo podobają mi się takie luźne, niewyczesane loki ;) Takie bardzo naturalne i lekkie...


Od jakiegoś czasu zachwycam się też wiankami we włosach Panien Młodych :)) Taki romantyczny, delikatny klimat to zdecydowanie coś co mi się podoba! Niestety ani moja uroda, ani suknia ślubna zupełnie do tego nie pasują :(











I na koniec fryzura, którą zapisałam sobie jaką "tak chce wyglądać" :D Fryzjerka już oczywiście wybrana (nikogo chyba nie zaskoczę tym, że zdecydowałam się na Viru), nie umówiłam się co prawda jeszcze na próbną, ale myślę, że w najbliższym czasie uda nam się spotkać ;)



A jakie fryzury ślubne Wam się podobają? :)


Pozdrawiam Was serdecznie,

Moja włosowa historia - Monix07

$
0
0
Znów spóźniona MWH, ale za to taka, która przynajmniej na mnie zrobiła ogromne wrażenie! To co Monice udało się wyczarować na głowie zasługuje na brawa :)) Zresztą zobaczcie same:



Od dawna podpatruję każdą włosową historię, które stanowią dla mnie inspiracje. Postanowiłam wreszcie pokazać Wam moją włosową metamorfozę :)


Będąc dzieckiem miałam bardzo gęste i proste jak druty włosy.Szczerze powiedziawszy nienawidziłam ich i ciągle szukałam sposobu by zmniejszyć ich objętość. Cieniowałam je bardzo często przez co stawały się rzadsze i wywijały się na każdą stronę. To znowu zaczęło mnie denerwować, więc zaczęłam je prostować. Początkowo była to zwykła prostownica z marketu, następnie zaopatrzyłam się w droższą prostownicę, której producent obiecywał że zawarte w niej olejki będę poprawiać stan włosów i ja oczywiście uwierzyłam w to ! :D 
Prostownicy używałam przez kilka lat, całe gimnazjum i połowę liceum. Dodatkowo zaczęłam je farbować, początkowo szamponetkami później już tylko farbami. Raz wpadłam na pomysł żeby je rozjaśnić, jednak wyszedł mi z tego kolor pomiędzy rudym i żółtym. Szybko z powrotem zafarbowałam je na brąz. Przed szkołą codziennie rano wstawałam, myłam je i prostowałam i wówczas prezentowały się one tak:



Później jednak stwierdziłam, że już nie chcę ich więcej maltretować prostownicą, którą oddałam mojej mamie na przechowanie i całkowicie zrezygnowałam z jakiejkolwiek stylizacji. Jedyne co robiłam to myłam włosy drogeryjnym szamponem i nakładałam odżywkę. Trafiłam jednak na wątek na wizażu o pielęgnacji włosów, następnie na blog Anwen i postanowiłam obkupić się w szampony ziołowe i olejki. Zaczęłam od olejku rycynowego i vatiki kokosowej jednakże nie wpływały one jakoś znacząco na moje włosy, a codziennie stosowane ziołowe szampony jeszcze bardziej je przesuszyły.



Któregoś razu przez przypadek trafiłam na wątek dla kręconowłosych. Dowiedziałam się tam wielu rzeczy i wypróbowałam ich na sobie. Szczerze powiedziawszy byłam w niemałym szoku kiedy po pierwszym razie z siemieniem lniany (glutkiem :D) okazało się że moje włosy są w stanie się kręcić. Byłam tak szczęśliwa jakbym zyskała nowe włosy. Co prawda początkowo nie był to jakiś spektakularny skręt, ale pomimo tego nie chciałam się poddać. Dalej myłam włosy szamponami ziołowymi nie bardzo wiedząc czym mogę je zastąpić. Dopiero po jakimś czasie wypróbowałam BD i Hippa i to właśnie nimi następnie przez długi okres czasu myłam włosy. Próbowałam różnych olejków, mieszanek z miodem i żółtkiem, wcierki jantar i moje włosy były coraz bardziej szczęśliwe.





Jednak pod koniec zeszłorocznych wakacji z moimi włosami zaczęło się coś dziać. Wyglądały bardzo dobrze, ale zaczęły wypadać, może nie garściami i pasmami jednakże jak dla mnie był to powód do zmartwień. Wystraszyłam się i odstawiłam jantara, nie kładłam oleji na skalp, ale pomimo tego one nie chciały sie uspokoić. Zaprzestałam całkowicie olejowania, później próbowałam używać zwykłych drogeryjnych szamponów, zamiast hippa, lecz to sprawiło że moje włosy wyglądały okropnie i z powrotem wróciłam do hippa.




Porzuciłam jednak oleje, byłam u dermatologa, zrobiłam wyniki i ku jego zaskoczeniu nic nie wykazały. Okazało się nawet że są one zadziwiająco dobre. Dermatolog poinformował mnie, że mam puste mieszki włosowe, przepisał galacet i biotebal i na tym zaprzestał moje leczenie. Włosy leciały podczas mycia i w ciągu całego dnia, jednakże cały czas wyglądały przyzwoicie.




W tym momencie nie myje już włosów hippem, który zamieniłam na szampon issana oil care, czasami olejuję tylko włosy sesą, używam odżywki garniera Aik i odżywek bez spłukiwania naturia. Zaprzestałam również siemienia mając nadzieję, że jest to może przyczyną wypadania. Moje włosy nauczyły się kręcić już samodzielnie, jednakże cały czas wypadają a ja czuję się całkowicie bezradna. Początkowo bałam sie, że miała na to wpływ moja przesadna pielęgnacja, w szczególności olejowanie skalpu, jantar i ugniatanie włosów glutkiem, lecz teraz sama nie wiem co może być przyczyną i nie wiem gdzie szukać pomocy. Jednakże pomimo tego jestem zadowolona, że chociaż przez chwilę mogłam się cieszyć zdrowymi i mocnymi włosami.

Stylizacja: MEGA objętość!

$
0
0


Są takie produkty wokół których krążę po kilka, jak nie kilkanaście tygodni zanim zdecyduję się wrzucić je do koszyka. Ten puder ‘chodził za mną’ chyba nawet dłużej, ale wciąż nie byłam przekonana do sposobu aplikacji i tego czy on w ogóle działa. Nie przepadam za firmą Schwarzkopf, bo nie podoba mi się ich taktyka wypuszczania identycznych produktów pod różnymi markami i oczywiście cenami, a do tego chyba żaden ich produkt do tej pory się u mnie nie sprawdził. Mimo wszystko jak wiecie moją największą włosową bolączką jest wieczny brak objętości i jestem w stanie użyć prawie wszystkiego by tylko uzyskać na głowie długotrwały efekt uniesienia włosów u nasady ;) Czy ten puder zadziałał i czy się polubiliśmy przekonacie się poniżej:

Opakowanie/aplikacja

Opakowanie jest zdecydowanie na plus. Puder wysypuje się z niego w odpowiedniej ilości i bez strachu możemy go aplikować bezpośrednio na włosy. Ma to o tyle duże znaczenie, że aplikując go w ten sposób (a nie najpierw na dłonie, a potem na włosy) uzyskujemy o wiele lepszy efekt. Puder jest strasznie dziwny, bo wydaje się być mokry, szybko łapie skórę i jakby w nią wnika. Zanim nałożymy go na włosy mam wrażenie, że niewiele go już zostaje. Poza tym okropnie się lepi.

Działanie

Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości - puder działa czyli rzeczywiście unosi włosy u nasady. Może nie jest to efekt jak u Heidi Klum w reklamie, a może tylko ja go jeszcze na tyle nie opanowałam by podobny efekt uzyskać, ale na pewno włosów robi się wizualnie więcej. Muszę również przyznać, że efekt ten utrzymuje się całkiem długo– dłużej niż po suchym szamponie. Wystarczy przeczesać włosy palcami głową w dół by go odświeżyć i znów cieszyć się włosowym push-upem. Bardzo fajne jest też to, że nie bieli włosów tak jak to robią suche szampony. Po tym pudrze dosłownie nie ma śladu (w sensie koloru) i nie trzeba się jakoś specjalnie starać by nie było go na włosach widać.

Czy go polecam?

Niestety nie :( bo pomimo jego skuteczności ilość minusów przeważa. Po pierwsze włosy po nim niesamowicie się elektryzują. Ja nie mam z tym problemu, nawet w sezonie grzewczo-czapkowym moje włosy nie maja do tego tendencji, a po użyciu tego pudru dosłownie fruwają wokół głowy. Po drugie skleja włosy (może nie aż tak jak lakier) i sprawia, ze stają się bardzo nieprzyjemne w dotyku, szorstkie, tępe i trudne do rozczesania. Po trzecie puder matowi włosy i to znacznie. U mnie akurat ten efekt nie jest jakoś bardzo denerwujący, bo moje włosy same z siebie są bardzo błyszczące, ale na włosach nieco bardziej zniszczonych czy przesuszonych fryzura może wyglądać nieciekawie. Po czwarte i ostatnie strasznie ciężko jest go z włosów usunąć. Nie ma możliwości by go wyczesać tak jak niektóre lakiery czy suche szampony. Po użyciu musimy po prostu umyć włosy i raczej nie mamy co liczyć na to, że następnego dnia będziemy ‘jakoś wyglądać’.

Informacyjnie

Puder znajdziemy praktycznie we wszystkich większych drogeriach czy marketach. Normalnie kosztuje ok. 19zł, ale w tej chwili trwa jeszcze promocja na niego w Super-Pharm. Tam za 10 gramowe opakowanie zapłacimy ok. 14zł. Przy okazji wspomnę Wam, że w promocji są również wszystkie maski Biovax (za 9,99zł) i sok aloesowy (też za 9,99zł) ;)

Skład: Aqua, Silica Silylate, Sodium Benzoate, Citric Acid, Octylacrylamide/Acrylates/Butylaminoethyl Methacrylate Copolymer

W ramach ciekawostki powiem Wam tylko, że identyczny skład ma puder Got2b (w tej chwili również w promocji w Super-Pharm kosztuje ok. 20zł) i prawdopodobnie również puder z profesjonalnej linii Osis+ (kosztuje ok. 60zł).

Znacie go? Lubicie? :) a może polecicie mi coś innego na objętość?


Pozdrawiam Was serdecznie,

Zasypana...

$
0
0

Dziś miał być post o czymś zupełnie innym, ale chyba nadszedł czas bym napisała o tym co gryzie mnie od jakiegoś czasu dosyć mocno ;) W tej chwili mam już kilka skrzynek mailowych: jedną po prostu blogową, inną do porad i jeszcze inną do przyjmowania zgłoszeń do spisu blogów włosomaniaczek. Poza tym dostaję od Was wiadomości na facebooku i setki komentarzy :)) I wierzcie mi każda taka wiadomość mnie bardzo cieszy. To niesamowite uczucie, że mi ufacie i chcecie bym Wam pomogła. I ja naprawdę chciałabym każdej (a właściwie każdemu) z Was w miarę możliwości pomóc i przede wszystkim odpisać. Niestety moja doba ma tylko 24 godziny :( z czego 8 spędzam w pracy, 8 śpię, a pozostałe 8 muszę podzielić na bloga, moje prywatne życie, zainteresowania, pasje, sport, znajomych, prowadzenie domu, a ostatnio jeszcze przygotowania do ślubu :)

Wiem, że większość z Was zdaje sobie z tego sprawę i mnie rozumie, ale jednak co jakiś czas dostaję wiadomości z pretensjami, że Wam nie odpisałam :( Przykro mi, bo to absolutnie nie wynika z mojej złej woli, a jedynie z tego, że po prostu przestałam się wyrabiać :) W tej chwili musiałabym chyba zatrudnić kogoś do pomocy, a najlepiej się sklonować:D

Ale dzisiejszy post nie ma na celu ‘wypłakanie się’ Wam jaka to jestem biedna ;) Nikt mi przecież nie kazał zakładać bloga i nie ukrywam, że robię to przede wszystkim z ogromnej przyjemności i satysfakcji jaką z tego czerpię. Chciałam jedynie napisać Wam w jaki sposób najlepiej się ze mną kontaktować tak by usprawnić naszą komunikację;) Mam nadzieję, ze nie będziecie mieli mi za złe wprowadzenia tych kilku zasad:

  1. Na którego maila pisać?

Jeśli macie jakiś konkretny włosowy problem to najlepiej piszcie do mnie na anwen09@gmail.comalbo w komentarzach. Przy czym w komentarzu jest szansa, że odpowiedź uzyskacie szybciej :) Jak nie ode mnie to od którejś z moich kochanych czytelniczek (przy okazji jeszcze raz dziękuję Wam za to, że sobie nawzajem pomagacie :) ).

Na maila z poradami (poradyanwen@gmail.com) piszcie wtedy, gdy nie zależy Wam na szybkiej odpowiedzi. Tutaj przyjmuję tylko zgłoszenia do blogowego cyklu: Porady włosowe u Anwen i mam tam w tej chwili kilkaset nieprzeczytanych wiadomości :(

Na facebooku nie piszcie proszę do mnie w sprawie porad. Tutaj możecie wysyłać mi linki z propozycjami, ciekawymi artykułami, zdjęciami czy czym tam jeszcze chcecie się ze mną podzielić :) Jestem strasznie wdzięczna za każdą taką wiadomość, bo dzięki nim ciągle odkrywam nowe rzeczy!

Propozycje wpisów, które chcielibyście u mnie zobaczyć zostawiajcie w komentarzu pod TYM postem, a Wasze pomysły/patenty pielęgnacyjne, którymi chcielibyście się podzielić z innymi czytelnikami wysyłajcie na maila: czytelnicymajaglos@gmail.com

  1. Jak pisać?

Przede wszystkim krótko i konkretnie :) Ja wiem, że chcielibyście mi od razu napisać wszystko o Waszych włosach i zapytać o milion rzeczy na raz, ale jeśli dostaję maila, który muszę przeczytać kilka razy by wyłuskać z niego problem to niestety, ale w wielu przypadkach odpuszczam :( Nie mam po prostu na to czasu... Jeśli piszecie do mnie z konkretnym problemem to nie opisujcie mi całej Waszej pielęgnacji :) Jeśli uznam, że to konieczne to sama Was o to zapytam. Spróbujcie też pisać w punktachjeśli macie kilka różnych spraw, które chcielibyście skonsultować. Tak jest o wiele łatwiej mi czytać i odpisywać. Pamiętajcie też by pisać zrozumiale. Wiem, ze do taka oczywista oczywistość, ale im jaśniej i klarowniej opiszecie z czym macie problem tym większa szansa, że będę mogła Wam pomóc.

  1. Na jakie maile nie odpisuję?

Są takie tematy i problemy na które po prostu nie odpowiadam. Nie dlatego, że nie chcę, ale dlatego, że nie potrafię lub po prostu się nie da. Jednym z nich jest oczywiście farbowanie. Jak wiecie ja nie jestem fryzjerką i temat farbowania szczerze mówiąc mnie nie interesuje. Sama od lat farbuję na jeden kolor, od ponad roku używam do tego tej samej farby (Color&Soin) więc moje doświadczenie jest znikome. Z podobnych powodów nie doradzam w sprawach henny. Drugim tematem na który nie podejmuję się z Wami pisać to porady fryzurowe. Nie jestem stylistką, nie mam takiego wyczucia by móc naprawdę dobrze doradzić jaka fryzura, kolor włosów czy uczesanie będzie Wam pasowało. Ostatni typ maili na jaki nie odpisuje to te niekonkretne. Często piszecie mi po prostu jakie macie włosy, co z nimi robicie i kończycie maila lakonicznym ‘doradź mi coś’. Ja niestety nie jestem w stanie powiedzieć Wam konkretnie co musicie użyć czy co zrobić by Wasze włosy były lepsze. Każde włosy są inne i każde inaczej reagują, ja nie mogę zagwarantować tego, że ta czy inna odżywka się akurat u Was sprawdzi. O tych polecanych przeze mnie możecie poczytać chociażby TUTAJ, a jeśli chcecie bym Wam ogólnie doradziła jak o włosy dbać to zacznijcie od skonkretyzowania Waszego włosowego problemu i Waszych oczekiwań :) Wtedy będzie mi łatwiej odpisać.

  1. Co zrobić zanim do mnie napiszecie?

Przede wszystkim sprawdzić czy na blogu już o tym nie pisałam :) Bardzo wiele moich maili do Was ogranicza się do podesłania odpowiedniego linka. Ja wiem, że blog jest już ogromny i nie zawsze łatwo jest się na nim odnaleźć, ale spróbujcie :) Specjalnie dla Was stworzyłam rozwijalne menu (pod nagłówkiem), w którym pogrupowałam wpisy. Poza tym do dyspozycji macie jeszcze blogową wyszukiwarkę (w lewym pasku bocznym u góry) i etykiety (na samym dole). Dobrym sposobem, z którego sama najczęściej korzystam jest szukanie w google ;) Wystarczy wpisać to czego szukamy i dodać na końcu Anwen i bardzo często odpowiedź znajdziemy w pierwszej propozycji.

  1. A co zrobić jak nie odpisuję?

Jeśli zastosowaliście do wszystkiego o czym pisałam powyżej, a mimo wszystko nie macie ode mnie żadnej odpowiedzi (powiedzmy przez tydzień) to najlepiej odezwijcie się w komentarzu na blogu :) Tylko napiszcie mi z jakiego maila do mnie pisaliście, bo inaczej nie będę wiedziała, o którą wiadomość chodzi ;) Dużo maili trafia niestety do spamu, a ja zapominam by tam zaglądać :/


To już chyba wszystko co miałam Wam do przekazania :) Mam nadzieję, że wpis przyda się nie tylko mi, ale przede wszystkim Wam :)) Jeśli mielibyście jakieś uwagi czy postulaty z tym związane to piszcie w komentarzach. Ja jestem otwarta na Wasze propozycje.



Pozdrawiam Was serdecznie,

Włosowa dieta: Najzdrowsze lody na Świecie

$
0
0

Do końca naszej akcji: Miesiąc Zdrowej Diety został już tylko tydzień :) Mam nadzieję, że jak na razie udaje Wam się trzymać zasad i że powoli przyzwyczajacie się do tych zdrowszych nawyków żywieniowych. Dziś mam dla Was przepis (chociaż w tym przypadku to zdecydowanie za duże słowo) na najzdrowsze (mrożenie nie 'zabija' witamin), najprostsze i przy tym niesamowicie pyszne lody. Idealne na taką pogodę!

Co potrzebujemy?

Właściwie tylko i wyłącznie owoce. Takie jakie najbardziej lubicie. U mnie były to truskawki i maliny w równych proporcjach, a poprzednim razem banan z cynamonem. Jeśli lubicie słodsze smaki wystarczy dodać do tego dojrzałego banana, słodkie jabłko (idealne z truskawkami :) ), odrobinę miodu, ksylitolu (to taki cukier z brzozy), syropu klonowego czy ewentualnie cukru (brązowego najlepiej ;) ), chociaż tego ostatniego nie polecam.

Jak je zrobić?

Wystarczy zmiksować owoce (ja nie dodaję żadnej wody, mleka, śmietany, kefiru ani nic takiego, ale jeśli lubicie to oczywiście można) i włożyć je do zamrażarki. Mniej więcej co 30-40 minut trzeba je przemieszać widelcem, żeby się równo mroziły. Po około 3 godzinach są gotowe do zjedzenia.

Jak zrobić je jeszcze prościej?

Wersja dla leniwych ;) Owoce najpierw mrozimy w całości (nie trzeba ich mieszać :P) i dopiero wtedy miksujemy. Do tego niestety potrzebny jest porządny sprzęt, bo nie każdy radzi sobie z miksowaniem lodu. Deser jest gotowy od razu do spożycia :D



I to już wszystko :) mam nadzieję, że się skusicie, bo to naprawdę banalnie proste!


Pozdrawiam Was serdecznie,


Piątkowa Inspiracja Włosowa - ciekawy kanał na YT z fryzurami

$
0
0
O ciekawych kanałach na YT z tutorialami różnych fryzur wspominałam na blogu wielokrotnie. Dziś chciałabym pokazać Wam polski i jeszcze niestety bardzo mało znany kanał dziewczyny o niesamowicie pięknych włosach, która w dodatku ma świetne pomysły i jest bardzo uzdolniona :)

Ten kanał odkryłam zaledwie dzisiaj, za sprawą Ani - jednej z moich czytelniczek, która podesłała mi linka do niego na facebooku :) ale już teraz jestem nim zachwycona. Zresztą co ja Wam będę opowiadać :) Zobaczcie same co pokazuje autorka kanału Czeszemy: http://www.youtube.com/czeszemy




Pozdrawiam Was serdecznie,

Moja włosowa historia - Korej

$
0
0
Dziś mam dla Was historię Korej, która pomimo choroby (ŁZS) potrafiła wyhodować piękne i długie włosy. Wiem, że Ci z Was, którzy sami nie mają takich problemów z włosami (a właściwie skórą głowy) mogą tego nie docenić, ale są wśród moich czytelników również osoby z ŁZS i ta historia mam nadzieję będzie dla Was motywacją :))


Cześć Anwen :) Może w historii moich włosów nie ma wielu spektakularnych przemian ale uznałam, że moja opowieść może pomóc osobom, które tak jak ja mają problemy ze skórą głowy- w moim przypadku jest to łojotokowe zapalenie skóry.

Zacznę od początku :) Do 13 roku życia namiętnie zapuszczałam włosy. Wszyscy zazdrościli mi długich do pasa, prostych włosów (ani razu w życiu nie dotknęłam prostownicy, przysięgam!). Nie przejmowałam się ich stanem, nie podcinałam końcówek, przez co zwykle były przesuszoną plątaniną prostych drutów.



Nic specjalnego z nimi nie robiłam, czasami zaplatałam warkocz na noc- podobały mi się fale, ale efekty utrzymywały się bardzo krótko więc postanowiłam, że coś z włosami muszę zrobić. Odkąd tylko pamiętam zawsze swędziała mnie skóra głowy, czasami pojawiał się łupież, czasami strupki- rodzice mówili, że źle spłukałam szampon, kupowali mi czasami drogeryjne przeciwłupieżowe buble (zgadnijcie czy pomagały :D). Uznałam, że może przy krótszych włosach objawy będą pojawiały się rzadziej, podjęłam najgorszą decyzję w moim życiu (może bez tego uniknęłabym dalszych problemów skórnych)- wycieniowałam je. Najkrótsze włosy miały mniej niż 10 cm, najdłuższe 60 (?), więc różnica była spora. Wciąż miałam łupież, dodatkowo strasznie zaczęły się przetłuszczać, musiałam myć je codziennie.




Jak widać, rozjaśniłam dodatkowo bok włosów. Nikt nie przewidział małej katastrofy, to było moje pierwsze zetknięcie z czymś innym do włosów niż szampon i odżywka- nastąpiła reakcja alergiczna. Włosy zaczęły wypadać, nie przejmowałam się tym, miałam 14 lat i uważałam, że to tylko włosy- 'skoro mają jakiś powód to wypadają, pewnie niedługo przestaną'. Zostałam z kilkoma kępkami na długości i marnie wyglądającą górą.
 



Żeby chociaż trochę zyskały na objętości zaczęłam je codziennie katować piankami, pudrami, lakierami i suszarką która niejednokrotnie podpaliła mi końcówki (temperatura nawiewu była zbliżona do temperatury piekła). Wtedy się naprawdę zaczęło, skóra niesamowicie mnie swędziała, drapałam się wszystkim co trafiło w moje ręce, wszędzie na głowie miałam strupy, skóra schodziła żółtymi płatami. A ja z uporem maniaka wciąż tapirowałam i niszczyłam moje włosy :) Gdy skóra zaczęła mi schodzić z brwi i z uszu to w końcu udało mi się przekonać tatę i zabrał mnie do dermatologa. Po obejrzeniu głowy i wywiadzie dotyczącym chorób w rodzinie wyszło na to, że najprawdopodobniej mam łojotokowe zapalenie skóry- lekarz przepisał mi sterydowy szampon, polecił 10 emulsji i 20 innych pomocnych szamponów. Cieszyłam się z tego, że dowiedziałam się co mi jest, ale jak poczytałam więcej o chorobie i dowiedziałam się że to jest nie do wyleczenia, że będą nawroty i będę musiała uważać całe życie to aż mi się odechciało wszystkiego.

Po kilku miesiącach udało mi się wyleczyć skórę ze strupków. Praktycznie przed każdym myciem nakładałam na skalp emulsję (czasami na całą noc), używałam okropnych szamponów z dziegieciem, sterydów, maści. Odniosłam małe zwycięstwo w walce z chorobą, ale niestety stan moich włosów był koszmarny. Nie mogłam nakładać na nie nic konkretniejszego, używałam jedynie maski kallosa z placentą, dermatolog uznał, że ten skład nie zrobi mi krzywdy. Włosy były suche i matowe, łamały się w połowie, każdy miał inną długość. Na pewno widziałyście kiedyś rozdwojone końcówki- możecie sobie wyobrazić jak wyglądają rozdziesiętnione? Bo na takie w moich włosach trafiałam niejednokrotnie.


Przestraszyłam się tym, że niedługo wykruszą mi się włosy całkowicie i zaczęłam bardziej o nie dbać. Odstawiłam suszarkę, kupiłam szczotkę z włosiem dzika. Poza lekami nakładałam również odżywki i maski, zaczęłam analizować składy, regularnie podcinałam końce (jednorazowe podcięcie trwało ok. 3 h, ciężko obciąć tak mocno wycieniowane włosy). Czasami pozwalałam sobie na odrobinę szaleństwa i farbowałam je szamponetkami, bibułą, lakierami, cieniami i piankami na różne kolory- to nie pogarszało ich stanu a trochę poprawiało mi humor. Na 'rudych' zdjęciach widać jak bardzo były zniszczone
 



Mijały miesiące, lata. Zapalenie czasami powracało, ale miałam już ustalony plan działania który mnie nie zawodził. Gdy nie było objawów to raz na tydzień zapobiegawczo nakładałam wszystkie mazidła, gdy choroba wracała to biegałam do dermatologa po recepty i jakoś sobie radziłam. Mniej więcej 3 lata od rozpoznania zapalenia zaczęły mi garściami wypadać włosy. Nie był to pierwszy raz, ale aż tak bardzo nigdy nie leciały. Codziennie rano zbierałam z poduszki masę włosów (na zdjęciu włosy które wypadły w ciągu jednej nocy). Kłaki strasznie mi się przerzedziły. Doprowadziłam ich do jako takiego stanu i zaczęłam je po prostu tracić. Byłam zrozpaczona. Kto by nie był?
 


Dermatolog powiedział, że to normalne przy tej chorobie, przy przyjmowaniu takiej ilości leków. Znów uratowała mnie placenta, tym razem w ampułkach- kompletnie zahamowała wypadanie. Kolejnym moim zmartwieniem było to, że włosy w ogóle nie rosły. Nie, nie przesadzam, naprawdę rosły zdecydowanie za wolno. Rozjaśniłam bok włosów mając lat 14, w wieku 17 miałam w tamtym miejscu zaledwie 7 cm odrostu (a przez 3 lata powinny urosnąć ponad 30 cm). Zaczęłam przekopywać Internet, przejrzałam masę blogów (w tym Twojego ;)), przeczytałam pół wizażu i postanowiłam wziąć się za siebie. Wciąż musiałam używać emulsji i szamponów na zapalenie, ale stopniowo wprowadzałam oleje, maski, wcierki. Któregoś dnia trafiłam na Jantar, po tygodniu płakałam ze szczęścia bo włosy urosły o 1,5 cm(!). Miesięczny przyrost = 5 cm. Dodatkowo w miejscu łysych placków zaczęły wyrastać mi nowe włosy, strasznie się cieszyłam z tego futerka :D Fakt że w końcu ruszyły dał mi niesamowitego kopa, aż zaczęłam robić zdjęcia ; )
 


Po Jantarze rosną jak szalone, zaczęłam je wyrównywać 3 miesiące temu. W końcu stały się miękkie i błyszczące, mimo że nadal muszę czasami używać wysuszających sterydów i mocnych szamponów to jakoś to znoszą, nie wypadają.
 


Na początku maja tego roku ścięłam ponad 15 cm, w końcu nadałam jakiś kształt :D Jeszcze minie sporo czasu zanim pozbędę się cieniowania i zniszczonych włosów, długa droga przede mną. Ale na dzień dzisiejszy jestem w miarę zadowolona z ich stanu. Jest ich bardzo mało (obwód kucyka to 6 cm), nadal czasami łamią się w połowie, zapalenie skóry często powraca, ale wciąż walczę. Nie raz miałam ochotę ściąć się na łyso, kupić perukę i udawać że problemu nie ma, ale patrząc na zdjęcia, na to do jakiego stanu udało mi się je doprowadzić z zupełnego siana, wciąż mam zapał i chcę mieć zdrowe i ładne włosy. Plany na przyszłość? Za kilka dni obetnę kolejne 10 cm żeby pozbyć się przerzedzonych końcówek, za kilka miesięcy wyrównam wszystkie włosy, a potem już tylko zapuszczanie. Tak wyglądają na dzień dzisiejszy, 4 lata od rozpoznania choroby, rok od świadomej pielęgnacji włosów:


Jeszcze kilka słów na temat obecnej pielęgnacji. Myję włosy codziennie (tak, wiem, nie powinnam przy łojotokowym ale inaczej nie mogę bo naprawdę bardzo szybko się przetłuszczają), nie suszę ich suszarką, nie używam prostownicy, lokówki, karbownicy itd., śpię w warkoczu, zwykle noszę włosy rozpuszczone, a gdy już je związuje to używam tylko własnoręcznie robionych gumek (pocięte rajstopy :D), szczotkuję szczotką z włosiem dzika, regularnie sama podcinam końcówki (nawijanie na palec pasm). Do kosmetyków gotowych lubię dodawać spożywcze produkty, jak miód czy owoce. Czasami robię mieszanki (np. olej+maska), raz na miesiąc/dwa laminuję włosy. Od dwóch lat jem Belissę, zaproponował mi to lekarz i widzę że regularnie zażywana przez dłuższy okres pomaga, więc jej na razie nie odstawię. Dietę również trzymam ;)




To jest moje kosmetyczne minimum, nie ma tu leków które używam gdy mam nawrót zapalenia, bo obecnie go nie mam. Kiedyś miałam rozpisane co mam używać którego dnia, ale już wszystko zapamiętałam :D
~Jantar- wcierka której zawdzięczam przyrost 5 cm/mieś. Najlepsze efekty u mnie daje wcieranie 2x dziennie po 1,5 ml, ale raz dziennie 3 ml też daje radę (wtedy rosną ok. 4 cm/mieś). Po nałożeniu robię krótki masaż (nie pocieram opuszkami, tylko wmasowuję wcierkę). Na początku bałam się, że przesuszy mi skórę jeszcze bardziej, ale nic takiego się nie stało
~Amla, olej kokosowy, olej rycynowy- nakładam przed każdym myciem na godzinę, zamiennie z masłami do ciała
~Odżywki Alterra i Tara Smith- moje ulubione, używam po każdym myciu jeśli nie nakładam maski :D
~Maski Alterra i Placenta- 2x w tygodniu na dwie-trzy godziny w turbanie, placentę czasami nakładam również na skalp
~Szampon Barwa- raz na dwa tygodnie żeby zmyć silikony
~Szampon Tołpa, Babydream- używam ich na zmianę, Tołpa lepiej zmywa oleje, Babydream świetnie się dogaduje z maskami
~Woda brzozowa- stosuję ją jak robię miesięczną przerwę od Jantaru
~Woda różana- super się u mnie sprawdza jako płukanka, używam jej jak chcę żeby włosy ładnie pachniały ;)
~Biovax A+E- zabezpieczanie końcówek
~Keratynowe rybki- dodaję je do masek
~Tłuste masła do ciała- świetnie nawilżają moje włosy, używam ich jak nie chcę bawić się olejami



Tutaj są bardziej lecznicze produkty ;) Tak jak pisałam wcześniej, w czasie kuracji przeciwzapalnej używam również szampony i wcierki które przypisuje mi dermatolog (np. Clobex, szampon sterydowy który leczy skórę idealnie ale pali włosy gorzej niż rozjaśniacz), ale obecnie nic takiego w domu nie mam.
~Squamax, emulsja wspomagająca złuszczanie naskórka i penetrację leków- w czasie zapalenia skóry używam jej 3x w tygodniu na noc, w dni kiedy nakładam sterydowy/mocny szampon. Zapobiegawczo raz w tygodniu przed myciem włosów Polytarem
~Zoxiderm 150, emulsja przeciwłupieżowa do skóry- w czasie zapalenia 2x w tygodniu na 10 min po myciu włosów, zapobiegawczo raz w tygodniu również na 10 min po myciu. Używam jej nie tylko na skórę głowy, również na brwi i uszy
~Emolium, emulsja na suchą skórę głowy- w czasie zapalenia codziennie po myciu włosów (bez spłukiwania), zapobiegawczo raz na kilka dni (dzięki niej Jantar i woda brzozowa nie przesuszają mi skóry)
~Seboradin, szampon dla łojotokowców- zamiennie z Pharmacerisem, w czasie choroby 4x w tygodniu, zapobiegawczo raz w tygodniu
~Polytar, szampon z dziegieciem- wycofany? szkoda bo naprawdę dobrze radził sobie u mnie z zapaleniem, mam jeszcze mały zapas, ale niedługo będę musiała się rozejrzeć za zamiennikiem. W czasie choroby używam go 2x w tygodniu, zapobiegawczo raz na dwa tygodnie
~Pharmaceris, szampon do skóry łojotokowiej- zamiennie z Seboradinem



Pozdrawiam każdego komu chciało się to wszystko przeczytać ;) Teraz czas na końcowy apel; nie lekceważcie łupieżu, pojawiających się znikąd strupków i innych objawów. Nie wszystko wyleczycie sami w domu, lepiej wybrać się do specjalisty który postawi diagnozę i pomoże w wyborze leków i kosmetyków. A jeśli usłyszycie diagnozę podobną do mojej lub gorszą- nie poddawajcie się. Na moim przykładzie widać, że jeśli się chce mieć zdrowe włosy to pomimo choroby- można :)  Jeśli macie jakieś pytania odnośnie ŁZS?u, zapraszam na mojego bloga- www.xcoreyx.fbl.pl


Korej :)


PS. I jeszcze jedno najnowsze zdjęcie:

 

Wyniki II Konkursu Urodzinowego

$
0
0
czyli o tym kto dostanie bony do sklepu Triny.pl :)


Ta część konkursu była o tyle łatwa, że nie musiałam sama wybierać, które z Was dostaną nagrody. Cieszę się z tego tym bardziej, że zgłosiło się do niego ponad 1700 osób! ;)) Niestety wiele z nich nie spełniło warunków konkursu, bo po wylosowaniu sprawdzałam czy rzeczywiście polubiły profil Triny.pl i Włosomaniaczki na facebooku i musiałam losować aż kilkanaście razy by wytypować trzech zwycięzców :( Nie wiem czy opcję polubionych stron można na facebooku ukryć, jeśli tak to na przyszłość pamiętajcie by tego nie robić :) i zawsze dokładnie czytajcie regulamin...

Przyznam Wam się, że na bieżąco przeglądam też propozycje nagłówków, które mi wysyłacie i już teraz boję się, że nie będę się potrafiła zdecydować :D Prac jest naprawdę dużo i większość z nich jest naprawdę dobra! Jeśli mogę coś zasugerować to pamiętajcie, że nie musicie wykorzystywać w nagłówku mojego zdjęcia ;) Co raz bardziej skłaniam się ku opcji prostego loga zamiast zdjęcia...

Wracając do wyników to tradycyjnie już skorzystałam ze znanej Wam wszystkim owocowej maszyny losującej ;) I to ona właśnie zadecydowała, że nagrodzone zostaną:


Dziewczynom serdecznie gratuluję! Skontaktuję się z Wami jeszcze dzisiaj :) a pozostałym życzę powodzenia w następnych konkursach :))


Pozdrawiam Was serdecznie,


PS Prawdopodobnie będę miała dziś dla Was jeszcze jeden wpis na blogu :)))

Tydzień w zdjęciach (19)

$
0
0
Tradycyjnie już jak to w niedzielę mam dla Was kolejny wpis z serii Tydzień w zdjęciach :) 

W zeszłą sobotę razem z Krzyśkiem i naszymi znajomymi świętowaliśmy w Omercie pierwsze urodziny naszego ulubionego sklepu z regionalnymi piwami :D  
Tort oczywiście był w kształcie piwa, ale na szczęście o smaku truskawkowym ;)


W zeszłym tygodniu wybraliśmy się też na podobno najlepsze naleśniki w Wieliczce do Creperie. Ja zjadłam wersję na słodko z jabłkami i cynamonem, a Krzysiek wersję obiadową z kurczakiem, szpinakiem i serem. Oba naleśniki były wprost olbrzymie i gdyby nie to, że byliśmy naaaprawdę głodni to na bank nie dalibyśmy im rady ;) W smaku zdecydowanie lepsza była wersja obiadowa, jabłka w moim naleśniku pozostawiały wiele do życzenia, ale za to bita śmietana była prawdziwa ;) W każdym razie na pewno odwiedzimy to miejsce jeszcze nie raz :))


Z racji upałów nie odmówiłam sobie przyjemności zjedzenia porcyjki lodów na Starowiślnej ;) W sumie to nie wyobrażam sobie tygodnia bez nich :D Nawet jeśli muszę stać tak jak ostatnio ponad pół godziny w kolejce....

W naszym piwnym sklepiku pojawiły się nowe smakowe cydry, więc spodziewajcie się ich i w kolejnych TwZ ;) Ten jagodowy był średni, ale jestem bardzo ciekawa innych wersji.


Słoneczną niedzielę spędziliśmy tak jak najbardziej lubię czyli na rowerku wodnym :)


Próbowałam 'upolować' kaczkę (a właściwie perkozy jak uświadomiłyście mi w komentarzach) ;) Fotograficznie rzecz jasna :D Niestety one chyba nie przepadają za pozowaniem, a mój obiektyw jest za słaby na duże odległości :(


Za to o wiele wdzięczniejszym obiektem do fotografowania okazali się amatorzy sportów wodnych:


Na koniec jeszcze dwa zdjęcia 'kulinarne':

Sezon na arbuzy uważam za otwarty :D a na najbliższy obiad zaplanowałam pesto - moje ulubione z Lidla ;)


i to już niestety wszystko :) Dajcie znać w komentarzach jak Wy spędziłyście ten tydzień :)) Pewnie większość z Was ma już wakacje, których przyznam szczerze bardzo Wam zazdroszczę :D


Pozdrawiam Was serdecznie,

PORADY włosowe u Anwen - cienkie z natury włosy

$
0
0

Droga Anwen,

piszę do Ciebie, ponieważ mam dosyć stanu moich włosów, chociaż nie jestem pewna czy ktokolwiek (nawet Ty) jest w stanie mi pomóc.

Otóż, urodziłam się jako prawie-łysol i...tak już zostało! No, bez przesady, ale fakt jest faktem: moje włosy są cienkie, rzadkie, łamią się, wypadają i ogólnie jest beznadziejnie.  Aktualnie mam prawie do ramion, po podcięciu końcówek. Muszę zaznaczyć, że nie robię im chyba wielkiej krzywdy, nie mam prostownicy, nie farbuję od prawie roku (zdarzyło mi się trzy razy w życiu farbami "bez amoniaku"), staram się nie suszyć, brałam najpierw 4 m-ce Vitapil, potem 4 m-ce Belissę, piję pokrzywę.

Jak widać, jestem w beznadziejnej sytuacji, a Ty jesteś moją  jedyną deską ratunku. Chciałabym otrzymać od Ciebie kilka wskazówek, co powinnam robić, żeby stan mojej czupryny się poprawił. Na Twoim blogu czytałam wiele „MWH” ale we wszystkich problemem było zniszczenie włosów przez zabiegi czy farbowanie, a nie znalazłam przypadku podobnego do mnie.


Czy da się zatem zmienić stan włosów, które od zawsze są słabe?
Wierzę, że przy Twojej pomocy ja i inne dziewczyny w podobnej sytuacji  (pewnie i takie są) mamy szanse na piękne włosy i da się wygrać z naturą.

Magda, desperatka



MOJA PORADA:

Takich maili jak ten Magdy przychodzi do mnie naprawdę sporo. I choć w pierwszej chwili mam ochotę odpisać, że to akurat kwestia genów i nie mamy możliwości by z tym walczyć to koniec końców nie chce odbierać nikomu nadziei i na szczęście nie muszę :) Owszem, jeśli nasze włosy są z natury cienkie i rzadkie to niewiele możemy zrobić by to zmienić. Możemy jednak zawalczyć o to, by wyglądały mimo wszystko jak najlepiej.

1. Dokarmiamy od wewnątrz - od jakiegoś czasu uważne czytelniczki na pewno zauważyły, że przestałam tak promować suplementy. Niestety, ale to jak mała część z nich się naprawdę wchłania do naszego organizmu zniechęca mnie przed ich stosowaniem. Bardzo często są to też preparaty multiskładnikowe, gdzie wiele z użytych witamin i mikroelementów nie są nam wcale potrzebne, bo dostarczamy ich z dietą. Moim zdaniem o wiele lepszym rozwiązaniem jest zadbanie o to, by w tym co jemy znalazło się wszystko co potrzebuje nasz organizm i nasze włosy, a dopiero potem możemy sięgać po tabletki, jeśli mamy pewność, że danego składnika w naszej diecie rzeczywiście brakuje. 

2. Zadbajmy o skórę głowy- to od niej tak naprawdę wszystko zależy. Włos jest martwy, więc choćbyśmy nie wiem co robiły to struktury tego, który już wyrósł nie zmienimy. Jeśli mamy włosy cienkie, słabe, łatwo ulegające zniszczeniom, kruche i łamliwe to warto zadbać o nie już na etapie cebulek. Nie będę oczywiście wskazywała konkretnej wcierki, bo na każdego działają one inaczej, ale możecie zerkać do porównania tych, które stosowałyśmy podczas wspólnej akcji: http://www.anwen.pl/2013/03/podsumowanie-akcji-mania-wcierania_24.html Regularnie stosowane wraz z masażem są w stanie sprawić, że włosy, które będą nam wyrastać będą mocniejsze, a nawet minimalnie grubsze. Mogą też pobudzić uśpione cebulki i sprawić, że będzie nam wyrastało nieco więcej włosów. Oczywiście nie spodziewajmy się cudów, ani tego, że efekty zobaczymy od razu. Potrzeba kilku miesięcy, jak nie lat by zauważyć znaczną różnicę.

3. Przebadajmy się - są pewne choroby (jak chociażby anemia czy te związane z tarczycą), które znacząco wpływają na nasze włosy. Mogą być one właśnie przez to słabsze i bardziej łamliwe. Oczywiście tak nie musi być zawsze, ale na pewno warto sprawdzić czy wszystko z nami jest w porządku :)

4. Pofarbujmy henną - która sprawia, że pojedynczy włos staje się grubszy. Włosy stają się sztywniejsze i wizualnie robi się ich zdecydowanie więcej. Przy tendencji do falowania czy kręcenia henna może to nawet wzmocnić co również sprawi, że włosy będą wyglądały na gęstsze niż są w rzeczywistości.

5. Odpowiednio stylizujmy - jeśli już mamy takie włosy, czyli cienkie i rzadkie z natury to równocześnie z walką o poprawę ich stanu warto zadbać o to, by chociaż wizualnie poprawić ich gęstość. O tym jakie konkretnie fryzury będą tak działały Wam dziś nie napiszę - to już musicie dobrać indywidualnie do Waszych kształtów twarzy i typu urody. Ze swojej strony mogę polecić fale i loki :) jak widać na moich włosach to najlepszy sposób na ukrycie ich rzeczywistej gęstości. Pamiętajcie jedynie by stylizacją jeszcze bardziej włosów nie osłabiać. Wybierajcie więc te preparaty i zabiegi, które będą je jak najmniej niszczyć. 


Jestem pewna, ze są wśród Was posiadaczki takich włosów jak Magda. Podzielcie się proszę swoimi patentami jak sobie z tym radzić na co dzień. Napiszcie też koniecznie jeśli udało Wam się choć trochę zwalczyć taki problem. Będzie to świetną motywacją dla innych :))


Pozdrawiam Was serdecznie,

Aktualizacja włosowa - Czerwiec 2013

$
0
0

Szczerze mówiąc chyba jeszcze nigdy żaden miesiąc nie upłynął mi tak szybko i niezauważenie jak czerwiec :( Nie wiem czy to dlatego, że mam teraz tyle na głowie czy raczej dlatego, że się już starzeję :P Jak wyglądają moje włosy obecnie widzicie powyżej. Muszę przyznać, że najlepiej nie jest ;) Fructisy nie do końca im pasują, ale o tym napiszę Wam w podsumowaniu mojego trzytygodniowego eksperymentu. Na zdjęciu po lewej widzicie moje włosy w świetle dziennym, bez słońca niestety :( po prawej z lampą. Znów planuję podcięcie, ale nie jakieś drastyczne :) Chciałabym skrócić jedynie o kilka cm i nadać im nieco łagodniejszą linię. 

Jeśli chodzi o pielęgnację to w tym miesiącu było zdecydowanie lepiej :) Wróciłam do regularnego olejowania za sprawą genialnego olejku z Mythos i nawet raz zalaminowałam włosy żelatyną (ale to na początku czerwca). Jedynie nie wcierałam nic, ale jak tylko skończę z fructisem biorę się ostro do tego, bo mam plan zminimalizować moje zakola :) 

Wewnętrznie przez cały czerwiec piłam tylko olej z wiesiołka i starałam się jeszcze bardziej zadbać o to co jem w ramach Akcji Miesiąc Zdrowej Diety. Niedługo podsumowanie, a ja już teraz z przerażeniem myślę o tych wszystkich ankietach :D Pewnie zajmę się nimi dopiero wtedy jak moje życie prywatne nieco się uspokoi...

W czerwcu oczywiście zafarbowałam też włosy i oczywiście użyłam do tego tej samej farby co zawsze ;) już nawet nie piszę Wam jakiej...

Jeśli chodzi o kosmetyki, których używałam to miałam trzy etapy. Najpierw był to zestaw Mythos (prawie cały czerwiec), potem zestaw Yves Rocher, ale raptem przez tydzień i ostatnie kilka dni miesiąca zestaw Fructis.


SZAMPONY:

Szampon do włosów przetłuszczających, Mythos -  był używany zdecydowanie najczęściej w czerwcu. Mam go już tak długo, że wypadałoby napisać recenzję, ale ciągle nie mogę się za to zabrać. Sprawdza się naprawdę dobrze, ale jak to szampon - cudów nie robi ;)

Szampon zwiększający objetość, Yves Rocher - właściwie od razu przypadł mi do gustu. Włosy po nim są niesamowicie lekkie i rzeczywiście nabierają objętości. Oczywiście efekt jest minimalny, ale jest :)

Szampon Goodbye Damage, Fructis - niestety o nim nic dobrego napisać nie mogę :( to mój szamponowy koszmar i przypomniał mi czego dokładnie nienawidziłam w swoich włosach przed włosomaniactwem. Po tym szamponie już po kilku dniach są tak obklejone silikonami, że nie wytrzymują nawet 24 godzin!

ODŻYWKI i MASKI:

Odżywka do włosów 'Miód i Soja', Mythos - też używana najczęściej. Ma piękny, bogaty skład i sprawdza się zarówno jako odżywka jak i maska. Zdecydowanie się polubiłyśmy, ale o szczegółach napiszę w recenzji.

Odżywka nawilżająca, Isana - do laminowania żelatyną

Odżywka Goodbye Damage, Fructis - pięknie pachnie, ma świetny skład z lekkim silikonem, więc idealnie nadaje się teraz na lato. Więcej przeczytacie w podsumowaniu eksperymentu :)

Terapeutyczna maska do włosów z soją, Mythos - ma baaardzo bogaty, emolientowy skład, ale użyłam jej tylko raz, więc nic więcej o działaniu powiedzieć jeszcze nie mogę :(

OLEJE i INNE:

Mgiełka do włosów i ciała, ochrona przed słońcem Mythos - to właśnie ten genialny olejek, o którym wcześniej wspominałam. Dzięki niemu znów wróciłam do olejowania i nie mogę się doczekać końca eksperymentu tak mi go brakuje ;) 

Suchy szampon Tropical, Batiste - ukochany! :D

Woda ułatwiająca rozczesywanie, Yves Rocher - kolejna miłość od pierwszego wejrzenia ;) Jeśli wszystkie produkty do włosów z YR są tak dobre jak te trzy, które do tej pory wypróbowałam to będę bardzo żałować, że tak długo omijałam tę markę!


I to już właściwie wszystko :) jak na mnie jest to naprawdę mało, zwłaszcza, że tak jak pisałam używałam tych produktów po kolei a nie wszystkich na raz :) Taki 'minimalizm' ostatnio jakoś mi służy i pewnie w tym kierunku będzie teraz zmierzać moja pielęgnacja. 


A jak tam Wasze włosy? Pochwalcie się co ostatnio ciekawego przetestowałyście :))


Pozdrawiam Was serdecznie,

Pielęgnacja włosów cienkich (i niskoporowatych) + rozwiązanie konkursu FRUCTIS

$
0
0
To właściwie powinien być post z serii czytelnicy mają głos :) Taki był pierwotny plan i Ewa miała wysłać mi propozycję takiego wpisu. W między czasie na moim blogu pojawił się jednak inny tekst o tej tematyce i Ewa w komentarzu napisała bardzo dużo niezwykle cennych wg mnie wskazówek o tym jak dbać o cienkie włosy. Nie chciałabym, żeby jej porady zaginęły w gąszczu innych komentarzy dlatego zamieszczam je w dzisiejszym wpisie i sama chętnie będę do nich wracać, a także polecać je innym cienkowłosym :)

"Niedawno napisałam maila do Anwen w tej sprawie i... miałam pisać do "porad czytelników", a tu proszę - niespodzianka. Cóż... Mam na imię Ewa i cienkie włosy. Do szału doprowadzają mnie teksty "obetnijcie włosy na krótko w wycieniowane pazurki, nie wygracie z naturą". Zwłaszcza, gdy mówi to włosomaniaczka o włosach gruuuubych jak końskie włosie.  Prowadzę nierówną walkę z naturą. Kucyk ma w tej chwili objętość 6-7 cm, ale mam "istną burzę baby hair".

Moje sposoby?

1. Proteiny. Moje włosy kochają je miłością bezgraniczną. Po każdym myciu. Wygrywa to odżywka Artiste różowa z Natury. Często mieszam ją z innymi odżywkami. Niegdy nie zdarzyło mi się przeproteinowanie. Raczej cierpię na "przenawilżenie" i wtedy moje włosy są miękkie jak u dwulatka.

2. Magiczna mieszanka oleju arganowego i miodu do olejowania. Miód i "honeyquat" z Ecospa cudownie nawilżają moje włosy i zapobiegają przenawilżeniu, które w moim odczuciu jest największym wrogiem cienkich włosów. Raz w tygodniu. Na zmianę z kokosem.

3. Gdy rozpuszczam włosy, na suche końce nakładam kroplę wielkości dwóch ziaren grochu odżywki DO SPŁUKIWANIA L'Oreal czarnej z argininą. Właśnie tej. Inne nie działają tak na mnie. Co to daje? Końce są DOCIĄZONE (czytaj: nieobciążone i nie fruwające jak piórka). Włosy pogrubione, wyprostowane i podatniejsze na układanie. Odkryłam tę metodę przypadkiem, gdy na wakacje do Hiszpanii zapomniałam zabrać całego mojego włosowego arsenału. Zakupiłam czarnego L'oreala w pierwszym z brzegu drugstorze. Nałożyłam arigninę na noc, jako takie długie OMO (cienkie włosy je kochają) i nie umyłam włosów z zachwytu rano. Spróbujcie. Wiem jak to brzmi "silikonowa odżywka do spłukiwaniam nie spłukana na cienkich włosach". Ręczę głową za efekt :)

4. Usztywnienie włosów. Tak. Główny problem włosów cienkich to ich zbytnia wiotkość, lekkość, puchowość. Same wiecie... To pomaga płyn nadający objętość CeCe do kupienia w Superpharmie. Boski. Na wilgotne włosy u nasady.

5. Siemię lniane, jako codzienny koktajl na sniadanie. Burza baby hair po miesiącu, na którą osobiście udzielam gwarancji. 


6. Wcierki. Najlepsza według mnie jest Rzepa. Stosuję Jantar i niestety, gdy dostanie się na włosy, powoduje wiotkość, czyli u mnie utratę objętość. Rzepa Joanny daje burzę włosów.


7. Papiloty z WYSUSZONYCH chusteczek nawilżających. Mokre obiążą włosy. Suche chusteczki w połączeniu z tą odżywką czarną L'Oreal i płynem CeCe dają objętosć, pozwalającą mi bez obciachu chodzić w rozpuszczonych włosach.


8. Kilka pasm dłuższych z przodu dla zasłonięcia zakoli. No tak, tu raczej mało zdziałamy.


9. Unikanie jak ognia maski Kallos LAtte. To idealna maska dla tych grubowłosych dziewczyn, co to prostują włosy całe życie, nic z nimi nie robią i w miesiąc po używaniu maski Kallosa mają ultramiekkie włosy. Właśnie - Kallos LAtte ro najprostsza dorga do przenawilżenia. Największego i śmiertelnego wroga cienkich włosów.


10. Cienkie włosy, mówię o sobie, są z reguły niskoporowate i kochają kokosa i olej monoi. Odrobinka, wielkości groszku, ocieplona w dłoniach i nałożona raz, czy dwa razy w tygodniu na włosy. Wystarczy godzina.

11. Czarne "sibirskie" mydło w paście (?) Babuszki Agafii, czyli najlepszy na świecie szampon do cienkich włosów. Nadaje NIELUDZKI połysk, lekko usztywnia, nie wypłukuje protein. Stosuję je co drugie mycie.


12. Zmienność szamponów. Każde mycie = inny produkt. MAm wrażenie, że cienkie włosy przyzwyczajają się do szamponów szybciej niż normalne. Więc u mnie co drugie mycie "Czarna sibirska Agafia" i któych z wielu szamponów, które mam.


13. Dziegieć. Nadaje połysk, oczyszcza, ogranicza tłustość i wypadanie. Najlepszy PARADARM, lepszy nawet od polytara. Odbicie od nasady gwarantowane. Podobnie jak Agafia moim zdaniem nie wypłukuje protein.


14. Laminowanie żelatyną. Na gorąco suszarką.


15. Raz w tygodniu miks wszelkich proteinowych masek jakie mam, pod folię, czapkę. Czyli - artiste, biowax keratynowy, Fekkai biały, Gliss Kur fioletowy. Po odrobinie każdej, mieszan, nakładam, a to siatka i czapka. Działa.

16. Nie bójcie się eksperymentować. Cienkie włosy są INNE. To włosowi kosmici, Mam ponad 30 lat i przetestowałam miliony metod zanim znalazłam odpowiednie dla mnie. Rzadko hity włosomaniaczek mi pasują, często zakochuję się w produktach niepolecanych przez nikogo. Unikajcie jak ognia antykoncepcji hormonalnej, to największy doustny wróg cienkich włosów. Wiem co mówię, bo walczę z pobojowiskiem tabletkowym od kilku miesięcy.

Zaklinam niech cienkowłose włosomaniaczki nie tracą nadziei ;) MOŻNA. Jest ciężko, bolą teksty "tylko obciąć na którko i pokochać pazurki" - mam ochotę płakać, gdy czytam takie teksty. Nie wiem, czy wszystko spisałam. Jak coś mi się przypomni. Napiszę :)

Pozdrawiam wszystkich i ściskam Anwen :)

Ewa :)"




Mam przyjemność ogłosić, że zestawy kosmetyków Fructis polecą do:

dkwietniewska@gmail.com 
katja8027@gmail.com 
czekolada175@wp.pl 
immaterial_1@yahoo.co.uk 
zwila26@o2.pl 

Dziewczynom serdecznie gratuluję, a wszystkim pozostałym bardzo dziękuję za udział :) Dostałam od Was ponad 950 kreatywnych odpowiedzi na pytanie jak wykorzystać owoce w pielęgnacji włosów :))

Pozdrawiam Was serdecznie,

Ulubieniec miesiąca: Czerwiec 2013 - Olejek Mythos

$
0
0
W ostatnim czasie ten olejek przewinął się na blogu kilka razy... pisałam Wam, że dzięki niemu powróciłam do regularnego olejowania, więc chyba nikogo nie zdziwi, że zasłużył sobie na miano ulubieńca miesiąca :)

Ulubieniec miesiąca to dla mnie taki kosmetyk, który w danym miesiącu naprawdę mnie zachwycił. Taki, po którego sięgam odruchowo i z przyjemnością. I taki, którego najchętniej już bym na nic innego nie zmieniała (co niestety w przypadku blogowania nie wchodzi w grę ;) ). Nie co miesiąc udaje mi się trafić na coś takiego, ale jeśli już go znajdę to z ogromną przyjemnością dzielę się z Wami moim odkryciem.

Wracając do olejku to zanim go nie dostałam byłam pewna, że jest to raczej zwykła mgiełka i planowałam stosować ją przede wszystkim jako ochronę UV na włosy. Teraz już wiem, że jako ochrona w zwykłych warunkach (nie na plaży) nie będzie się nadawał, ale zachwycił mnie innym działaniem.

Opakowanie/aplikacja

Wiem, że to szczegół, ale akurat ten olejek ma niesamowicie wygodną pompkę, dzięki której możemy spryskać całe ciało czy włosy delikatną olejową mgiełką. W dodatku jest to rzeczywiście tzw suchy olejek, który dosyć szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej, lepkiej warstwy, a jedynie pięknie nawilżoną, gładką i miękką skórę. Na włosach jest widoczny dlatego sprawdzi się jedynie na plaży, gdzie naolejowane włosy będą wyglądały po prostu na mokre ;)

Zapach

Po prostu przepiękny :) Mogę wręcz powiedzieć, że zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Kojarzy mi się z latem, wakacjami, jest lekko słodki, owocowy, ale ani trochę nie duszący. Dzięki niemu olejowanie staje się prawdziwą przyjemnością i mnie osobiście motywuje to do regularnego stosowania oleju :) Zapach w dodatku jest długotrwały i wyczuwalny na skórze i na włosach przez długie godziny.

Działanie

Olejek używam zarówno na włosy jak i na skórę i w obydwu przypadkach sprawdza się u mnie znakomicie. Spryskuję nim wilgotną skórę po kąpieli dzięki czemu jest idealnie gładka i nawilżona przez całą dobę :) Pewnie część z Was pamięta, że ja nie znoszę balsamów/mleczek/maseł do ciała i właściwie nigdy takich rzeczy nie używam, ale z tym olejkiem jest inaczej :) Aplikacja trwa dosłownie parę sekund, nie trzeba wcierać, masować itd a skóra odwdzięcza mi się za to pięknym wyglądem i blaskiem :)) Na włosach działanie oleju jest jeszcze lepsze! Zwykle spryskiwałam nim zwilżone włosy jakaś godzinę przed myciem. Po wysuszeniu były jedwabiście gładkie, błyszczące i nawilżone. Takie właśnie jak zwykle są po najlepszych dla mnie olejach. Mythos stosowałam też do zabezpieczania końcówek i w tej roli również sprawdził się idealne. Jest lekki, więc nie ma problemu z obciążeniem i przesadzeniem z ilością. Lubiłam też spryskać nim pokryte maską (przed myciem) włosy - tak jak wtedy gdy robiłam im niedzielne SPA. Raz spryskałam nim też włosy zawinięte w koczka przed wyjściem na rowerki wodne w celu ochrony przed promieniami UV, ale był na nich nieco widoczny.

Dostępność/cena

Olejek możemy kupić bezpośrednio na stronie polskiego dystrybutora Mythos w Polsce i kosztuje on TU w tej chwili 48,90zł za 200ml. Jest to promocyjna cena, bo normalnie musimy za niego zapłacić prawie 70zł. Kosmetyki Myhos znajdziemy też w niektórych aptekach stacjonarnych, dokładną listę możecie zobaczyć TUTAJ.

Podsumowanie

Po raz kolejny trafiłam na kosmetyk, który zachwyca mnie swoim działaniem i nieco odstrasza ceną :( Chociaż w porównaniu z Nuxem (a myślę, że ich działanie jest baaardzo podobne przy czym na włosach Mythos sprawdza się 100 razy lepiej) i tak wypada nieźle ;) Nie wiem czy zdecyduję się na następną butelkę (jeśli będę miała wolne środki to na pewno), ale na szczęście jeszcze długo nie będę się musiała tym martwić, bo olejek jest niesamowicie wydajny! Komu go polecam? na pewno tym z Was o zasobnych portfelach ;) które lubią suche olejki do ciała i nie przepadają za zwykłym olejowaniem włosów. Być może ten olejek Was do tego przekona tak jak ostatnio przekonał mnie :)


Pozdrawiam Was serdecznie,

Piątkowa Inspiracja Włosowa (40) - Perfekcyjny kucyk

$
0
0
Zapytałam kiedyś kilku znajomych płci męskiej jakie najbardziej fryzury u kobiet lubią :) Zdziwicie się, ale przeważająca większość z nich powiedziała, że kucyk ;) Nie wiem czy wynika to z tego, że rzeczywiście lubią tę fryzurę czy może raczej z tego, że to jedyna, której nazwę pamiętają :D To tak jak z pytaniem kobiet o narzędzia - większość z nich powie: młotek :P

Tak czy inaczej jest to fryzura, która mi osobiście bardzo się podoba, a której właściwie nigdy nie noszę :( Dlaczego? bo nie umiem się uczesać tak by wyglądała ona naprawdę dobrze. Jak wygląda taki perfekcyjny wg mnie kucyk? Zobaczycie poniżej:


Lubicie nosić taką fryzurkę? :) A może macie jeszcze jakieś patenty na to by kucyk wyglądał dobrze? A nie smętnie zwisał (mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli ;) ).


Pozdrawiam Was serdecznie,

Moja włosowa historia - Jola

$
0
0
Dzisiejsza historia nie ma być może wielu traumatycznych momentów, włosy Joli nie przeszły być może tak wiele jak niektórych, wcześniejszych bohaterek MWH, ale mimo wszystko ich przemiana zasługuje moim zdaniem na pokazanie. Dlaczego? bo same chciałyście zobaczyć historię włosów, które nie są z natury gęste, a mimo to są długie i wyglądają naprawdę ładnie :) Zobaczcie same:

Hej!

Od dziecka włosy miałam raczej nie wybijające się z tłumu. Kolor mysio-rudy :) długość za ucho lub co najwyżej do ramion. Po komunii rodzice kazali mnie ściąć na chłopca :/ i do tej pory mam traumę ;)
 
Zaczęły się czasy gimnazjum i buntu. Moje nijakie włosy zostały mocno pocieniowane i pokazywały się na nich spektakularne czerwone pasemka (farbowane bibułą bodajże).


Potem zaczęłam malować włosy szamponetką. Wybrałam ciemny brąz...


i cały czas mocno je cieniowałam: 


W liceum troszkę się opamiętałam, postanowiłam włosów już nie ścinać (przynajmniej tak drastycznie), ale spodobały mi się szamponetki w kolorze rudego, miedzianego itp.


W tym czasie nic specjalnego z włosami nie robiłam. Mycie i ewentualnie jakaś odżywka. Później dostałam od rodziców lokówkę i przynajmniej kilka razy w miesiącu kręciłam włosy, bo podobno w takich mi ładniej ;)
 



Po jakimś czasie mania loków i fal na szczęście mi się znudziła. Zbyt długo trwało kręcenie włosów i zauważyłam też, że się od tego niszczą  (WOW co za odkrycie! :D )

Cierpliwie włosy zapuszczałam...
 
 
i skutki cieniowania były już prawie nie widoczne, a wszystkie włosy były tej samej długości. Nadal jednak wcale o nie nie dbałam. Pielęgnacja wciąż ograniczała się jedynie do mycia szamponem z sls i czasem nałożenia jakiejś odżywki. Przynajmniej raz na pól roku farbowałam włosy szamponetką w rudym kolorze.
 
Włosy ciemniały mi bardzo zimą, latem jaśniały i płowiały i były mocno przesuszone...


Wciąż cierpliwie je zapuszczałam, omijałam fryzjerów i jedynie samodzielnie podcinałam końcówki.  
 

 
Na początku tego roku olśniło mnie i  zaczęłam czytać i pochłaniać włosowo-blogowe mądrości. Spróbowałam olejowania, przestawiłam się na delikatne szampony, lepsze maski, wcierki i inne szczotki. Od tego czasu włosy myję Babydreamem, sama robię maski - głównie z siemienia lnianego, korzenia rzewienia,  miodu itp. Znalazłam też odżywki, które mi pasują np. Gloria. Włosy regularnie olejuję oliwą z oliwek i olejem z kiełków pszenicy. Wcieram Jantar (jedna zakończona kuracja), czeszę Tangle Teezerem i czasem stosuję odżywkę Joanny b/s.  Od czasu do czasu też je laminuję żelatyną.

Moje włosy wyglądają teraz o niebo lepiej, błyszczą, nie są napuszone ani przesuszone. Zmniejszyło się też wypadanie i rośnie mi dużo nowych włosków. Niestety do tej pory rosły mi bardzo wolno, ale Jantar sporo je podgonił ;) Moje włosy są raczej proste, ale często chodzę w warkoczu i od tego tak falują. Nie kręcę ich już lokówką, nie niszczę prostownicą, ani nie farbuję.

Aktualnie wyglądają tak:
 

Pozdrawiam,
Jola

Poczytaj mi... Anwen (13) - Analiza Pierwiastkowa Włosów

$
0
0
Bardzo dawno już nie robiłam wpisu z tej serii chociaż mam kilka książek, o których Wam jeszcze nie pisałam. Zanim jednak do nich przejdę dziś chciałabym pokazać Wam fragment przesłany mi przez moją czytelniczkę - Wandę :)

Jest to fragment książki Jadwigi Lewczuk "Sekrety ciała i zdrowia". Ja już swój egzemplarz zamówiłam na allegro :) Nie mam pojęcia czy w książce znajduje się cokolwiek więcej na temat włosów, ale i tak z ciekawością przeczytałam całość. 

W tym niewielkim kawałku książki, który możecie przeczytać poniżej autorka pisze o pierwiastkowej analizie włosów. Jest to takie badanie, które możemy wykonać w wielu laboratoriach w Polsce (niestety nie jest ono tanie -  kosztuje ok. 300zł), w którym zostanie określony poziom pierwiastków śladowych w naszych włosach. Może być ono szczególnie pomocne w skomponowaniu odpowiedniej dla nas diety lub suplementacji. Tak jak pisałam Wam już kiedyś na blogu to właśnie na włosach najszybciej odbijają się wszelkie braki witamin i minerałów, bo organizm nie traktuje ich w sposób priorytetowy. Badanie to może przydać się tym z Was, które mają problemy z wypadaniem włosów i nie potrafią znaleźć przyczyny ani go zatrzymać. Co ciekawe wraz z analizą dostajemy również spis zasad żywienia jakimi powinniśmy się kierować biorąc pod uwagę to jakim typem metabolicznym jesteśmy. O samym badaniu możecie poczytać np. TU.

A teraz zerknijcie do książki:


Zastanawiam się czy samej sobie takiego badania nie wykonać. Trochę odstrasza mnie cena i to, że aktualnie nie mam problemów z wypadaniem ;) Pewnie gdybym miała to wtedy łatwiej by mi było się zmotywować do wydania takiej kwoty. Jeśli jednak się zdecyduję to na pewno napiszę Wam wtedy o tym coś więcej. 


A może ktoś z Was takie badanie już sobie robił? 
Dajcie znać w komentarzach czy warto :)


Pozdrawiam Was serdecznie,

Tydzień w zdjęciach (20)

$
0
0

Taki napis jak i wiele innych cytatów Lema znajdziemy w Ogrodzie Doświadczeń w Krakowie, w którym spędziłam kilka niezapomnianych godzin w tym tygodniu :D Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze lubiłam różnego rodzaju doświadczenia fizyczne, których na lekcjach za moich czasów niestety było bardzo mało. Udało mi się te braki nadrobić właśnie w Ogrodzie, do którego koniecznie się wybierzcie jeśli tylko będziecie mieli okazję :)

Do wyboru mamy kilkadziesiąt urządzeń pokazujących nam różne prawa fizyki. Każde z nich jest świetnie opisane, więc nie potrzebujemy przewodnika by zobaczyć i zrozumieć jak i dlaczego działają :)


Moje włosy mocno potargane wiatrem nie bardzo chciały pozować :D


Moją uwagę zwróciły specyficzne, kamienne ławki rozsiane po całym ogrodzie :)


i spirala, która sprawia, że powierzchnia chodnika faluje niczym woda :D Możemy stworzyć też własny wir wodny...


i zobaczyć jak byśmy wyglądali z nogami jak u lalki Barbie ;) lub sylwetką patyczaka :D


Nie będę Wam opisywała wszystkich urządzeń, ale jeśli się wybierzecie to koniecznie zwróćcie uwagę na: Ogniskowanie dźwięku, Kalejdoskop gigant, Składanie twarzy czy Telegraf akustyczny :)

Co poza tym porabiałam w tym tygodniu? :) Wybrałam się po raz nie wiem już który na poszukiwanie 'idealnej czerwonej sukienki' i wróciłam z różową :D

Udało mi się też przyrządzić jagodową panna cottę z TEGO przepisu, o którym wspominałam Wam na Facebooku. Wyszła pyyyyszna, ale i bardzo kaloryczna, więc następnym razem nieco zmodyfikuję składniki ;)


W środę wybrałam się do kina na World War Z w 3D. Film do pewnego momentu jest naprawdę niezły (pomijając fantazję, która nieco poniosła twórców), ale końcówka niestety mocno się dłuży i moim zdaniem jest zupełnie niepotrzebna. Jakby to ode mnie zależało to skończyłabym film w momencie... ale nie będę pisała w którym, bo może ktoś z Was jeszcze filmu nie widział, a ma ochotę :P


Na koniec, a właściwie na deser mam jeszcze dla Was piwo. Chyba najlepsze jakie w życiu piłam! Pszeniczne, ale o tak wielowymiarowym smaku, że nawet Cornelius Bananowy (dotąd mój ulubiony) może się przy nim schować ;)


i to już wszystkie zdjęcia z tego tygodnia. Mam nadzieję, że Wy spędziłyście go równie miło :))


Pozdrawiam Was serdecznie,
Viewing all 920 articles
Browse latest View live