Po naprawdę bardzo nieudanym eksperymencie na tygodniu (napiszę o tym innym razem) bałam się, że ta NdW będzie równie kiepska, ale na szczęście udało mi się znaleźć odżywkę o naprawdę świetnym składzie, która genialnie zadziałała na włosy.
Nie wiem skąd wśród Was, moich czytelniczek przekonanie, że wysokoporowate włosy nie lubią protein, a w tym i keratyny. Owszem takie włosy lubią produkty emolientowe, ale absolutnie nie powinno się tylko do nich ograniczać. Wysokoporowate włosy, w szczególności mam na myśli te zniszczone, proteiny lubią, a przede wszystkim bardzo ich potrzebują. Taki włos poza tym, że ma odchyloną łuskę ma też uszkodzenia/ubytki, które najlepiej jest właśnie "załatać" proteinami. Można to zrobić na dłużej przy pomocy encanto czy innego keratynowego zabiegu, ale można też doraźnie dostarczać im protein w odpowiednich dawkach i towarzystwie.
Po takiej pielęgnacji nawet mocno zniszczone włosy odzyskują elastyczność i blask. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia podczas tego wyjątkowego Bad Hair Day, bo w porównaniu z dzisiaj włosy wyglądały jak u zupełnie innej osoby.
Przez dwa dni nosiłam je upięte, a na długości zabezpieczone naprawdę duuuuużą ilością serum Toni&Guy, które tak jak wspominałam jest za ciężkie by używać go w tradycyjny sposób, ale do takiego nietypowego olejowania nadaje się idealnie.
Przed samym myciem dołożyłam na to jeszcze miks olejowo-lanolinowy który został mi z poprzedniej niedzieli, bo przygotowałam go więcej i przelałam do butelki. Włosy najpierw pokryłam odżywką Fructis, żeby zemulgować nieco olej i zabezpieczyć je na długości, a potem umyłam aloesowym szamponem Cien i nałożyłam na nie wspomnianą wyżej odżywkę Włosy Plus Solutions.
Na kosmetyki tej marki trafiłam przypadkiem kilka dni temu, składając zamówienie w internetowej aptece. Miałam dorzucić do koszyka maskę, ale potem zupełnie o niej zapomniałam. Dziwnym zbiegiem okoliczności następnego dnia będąc w aptece z koleżanką ona kupowała odżywkę tej samej marki, więc i ja skuszona jej dobrą opinią się na nią zdecydowałam. Spodobał mi się też skład:
Aqua, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetrimonium Chloride, Argania Spinosa Kernel Oil, Isopropyl Palmitate,Hydrolyzed Wheat Protein,Butyrospermum Parkii Butter, Quaternium-80,Glycerin,Lactis Lipida, Ceramide 3, Hydrolyzed Keratin, Hydrolyzed Silk,Simmondsia Chinensis Seed Oil,Panthenol,Triticum Vulgare Germ Oil, Benzophenone-4, Methylparaben, Propylparaben, Parfum, CI 19140, CI 16035
który wyglądał na nieźle zrównoważony Proteinowo-Emoleintowo-Humektantowy i rzeczywiście efekt na włosach to potwierdził:
![]() |
zdjęcia w sztucznym świetle i z lampą, dlatego kolor wyszedł inaczej, nie zmieniałam nic :) |
Znów stały się jedwabiście gładkie, miękkie, elastyczne i lejące. Takie jak za dawnych czasów. W dodatku przestały się strączkować - na zdjęciach widzicie włosy od razu po rozpuszczeniu z koczka, jeszcze przed rozczesaniem. Tym razem nie układałam ich jakoś specjalnie, wyschły same, a w lekko wilgotne wtarłam jedynie kroplę serum Artego Rain Dance.
Dawno już nie byłam tak zadowolona ze swoich włosów jak dzisiaj :)) Odżywce ewidentnie należy się medal z ziemniaka ;)
Pozdrawiam Was serdecznie,
Anwen
PS Miejsce na Wasze linki: