A jednak nie udało mi się już wczoraj nawet zajrzeć na bloga :)) Urodziny spędziłam baaardzo przyjemnie, ale o tym jak przekonacie się w tygodniu w zdjęciach. Dziś za to mam dla Was kolejną włosową historię. Włosy M. są delikatnie falowane, bardzo długie i rude :D dla mnie bliskie ideału :)) Zobaczcie same:
Moje włosy od kiedy pamiętam zawsze wyglądały podobnie, długość poza ramiona i niezbyt imponujący wygląd, dodatkowo wywijające się brzydko we wszystkie strony (uroki niepielęgnowanych fal). Oczywiście w gimnazjum mocno je stopniowałam i codziennie prostowałam... Żałuję, że nie mam dla Was zdjęć z tego okresu. W liceum zaczęłam kombinować z olejowaniem, używałam Biosilku (bo jakże by inaczej) na końcówki, ale podstawowa pielęgnacja opierała się na drogeryjnym szamponie typu Pantene i równie wspaniałej, losowo wybranej z półki odżywce. Dodatkowo farbowałam brązowe włosy na brąz, co było jednym z moich "genialniejszych" pomysłów Równo rok temu postanowiłam zadbać o włosy intensywniej, a przyczyniło się do tego oczywiście rozpoczęcie przygody z Wizażem i poznaniem bloga Anwen. :) Wtedy włosy prezentowały się tak:
![]() |
czerwiec 2012 |
Jak widać, nie było to nic szczególnie urodziwego. Ot, takie sobie przesuszone, zmęczone farbowaniem piórka. Wydawało mi się wtedy, że kłaczki nie były w stanie najgorszym i miesiąc, dwa wizażowo-anwenowej pielęgnacji wystarczą, żebym zobaczyła na swojej głowie włosy niczym Roszpunka. Jak pewnie się domyślacie, bardzo się myliłam! Zgodnie z zaleceniami, odstawiłam całkowicie silikony i mimo odpowiedniej (jak mi się wtedy wydawało) pielęgnacji, we wrześniu na mojej głowie zaistniała istna masakra:
![]() |
wrzesień 2012 |
Moim oczom ukazał się prawdziwy, niezamaskowany silikonami stan włosów, co strasznie mnie przeraziło i mocno podłamało, bo przecież jak to? Dwa miesiące "intensywnej" pielęgnacji i taki efekt? Byłam bliska poddania się, jednak znalazłam oparcie (po raz pierwszy, ale nie ostatni) w Was, Włosomaniaczki. Zrozumiałam, że nie dla mnie całkowicie bezsilikonowa pielęgnacja i potulnie wróciłam do silikonowego serum. Doszłam także do wniosku, że moje włosy niekoniecznie lubią proteiny, za to bardzo polubiły się z nawilżaczami i olejami. W tamtym momencie postawiłam głównie właśnie na nawilżanie i zaprzyjaźniłam się z półproduktami. Efekt:
![]() |
grudzień 2012 |
Czupryna była w lepszym stanie, jednak wciąż wiele jej brakowało. System pielęgnacji sprawdzał się jednak dobrze, dlatego postanowiłam w nim wytrwać, nie zmieniając kosmetyków i półproduktów, które przyczyniły się do zauważalnej zmiany. Teraz wydaje mi się, że błędem z początku włosomaniactwa nie było tylko odstawienie silikonów, ale także "zachłyśnięcie się" prawidłową pielęgnacją i zbytnie żonglowanie kosmetykami. W marcu miałam już skompletowaną moją małą armię, której z małymi wyjątkami trzymam się do dzisiaj. Wtedy włosy zaczęły prezentować się coraz lepiej:
![]() |
marzec 2013 |
Mimo całkiem zadowalającego stanu, wciąż zmagałam się z brakiem połysku. Ze smutkiem oglądałam zdjęcia błyszczących włosów niektórych z Was. Z pomocą przyszła henna! Dawno temu farbowałam nią włosy kilka razy, ale nie robiłam tego prawidłowo (henna trzymana na głowie godzinę, silikonowy szampon itd.) Na początku maja włosy wyglądały następująco:
![]() |
maj 2013 |
Natomiast na dzień dzisiejszy, po równym roku świadomej pielęgnacji, prezentują się tak:
![]() |
lipiec 2013 |
Jestem z nich prawie, prawie całkowicie zadowolona, jednak wciąż mam kilka celów do zdobycia!
Moja pielęgnacja wygląda następująco:
Szampony: Mrs. Potter's z ekstraktem z melisy, Babydream, Alterra, czasem inne. Włosy myję dwa razy w tygodniu.
Odżywki: Po wycofaniu odżywki Isany z olejkiem babassu zakochałam się po uszy w Garnier Ultra Doux z awokado i masłem karite. Mimo, że jest całkiem bogata w oleje, lubię dodawać do niej dodatkowo łyżkę któregoś z mojego olejku, co moim włosom bardzo służy.
Maski: Kallos Latte, L'Biotica Biovax do włosów suchych i zniszczonych, Maska z miodem Sari, wszystkie często tuningowane półproduktami.
Oleje: kokosowy, lniany, z pestek malin i pestek truskawek, konopny, oliwa z oliwek
Półprodukty: zatężony aloes, kwas hialuronowy, gliceryna, keratyna i l-cysteina (śmierdzoszek :)) należą do moich ulubionych
Wcierki: Jantar, Woda brzozowa w okresie wzmożonego wypadania
Mgiełki: głównie własne, półproduktowe lub z siemieniem lnianym
Płukanki: Szałowiowa, cytrynowa, octowa, z l-cysteiny podczas kataru :)
Inne: Siemię lniane w każdej postaci, skrzypokrzywa, suplementy, silikonowe serum na końcówki (obecnie Green Pharmacy)
Pozdrawiam Was Włosomaniaczki i Ciebie Anwen bardzo serdecznie,
autorka bloga urodaiwlosy.pl