Droga Anwen,
piszę do Ciebie, ponieważ mam dosyć stanu moich włosów, chociaż nie jestem pewna czy ktokolwiek (nawet Ty) jest w stanie mi pomóc.
Otóż, urodziłam się jako prawie-łysol i...tak już zostało! No, bez przesady, ale fakt jest faktem: moje włosy są cienkie, rzadkie, łamią się, wypadają i ogólnie jest beznadziejnie. Aktualnie mam prawie do ramion, po podcięciu końcówek. Muszę zaznaczyć, że nie robię im chyba wielkiej krzywdy, nie mam prostownicy, nie farbuję od prawie roku (zdarzyło mi się trzy razy w życiu farbami "bez amoniaku"), staram się nie suszyć, brałam najpierw 4 m-ce Vitapil, potem 4 m-ce Belissę, piję pokrzywę.
Jak widać, jestem w beznadziejnej sytuacji, a Ty jesteś moją jedyną deską ratunku. Chciałabym otrzymać od Ciebie kilka wskazówek, co powinnam robić, żeby stan mojej czupryny się poprawił. Na Twoim blogu czytałam wiele „MWH” ale we wszystkich problemem było zniszczenie włosów przez zabiegi czy farbowanie, a nie znalazłam przypadku podobnego do mnie.
Czy da się zatem zmienić stan włosów, które od zawsze są słabe?
Wierzę, że przy Twojej pomocy ja i inne dziewczyny w podobnej sytuacji (pewnie i takie są) mamy szanse na piękne włosy i da się wygrać z naturą.
Magda, desperatka
MOJA PORADA:
Takich maili jak ten Magdy przychodzi do mnie naprawdę sporo. I choć w pierwszej chwili mam ochotę odpisać, że to akurat kwestia genów i nie mamy możliwości by z tym walczyć to koniec końców nie chce odbierać nikomu nadziei i na szczęście nie muszę :) Owszem, jeśli nasze włosy są z natury cienkie i rzadkie to niewiele możemy zrobić by to zmienić. Możemy jednak zawalczyć o to, by wyglądały mimo wszystko jak najlepiej.
1. Dokarmiamy od wewnątrz - od jakiegoś czasu uważne czytelniczki na pewno zauważyły, że przestałam tak promować suplementy. Niestety, ale to jak mała część z nich się naprawdę wchłania do naszego organizmu zniechęca mnie przed ich stosowaniem. Bardzo często są to też preparaty multiskładnikowe, gdzie wiele z użytych witamin i mikroelementów nie są nam wcale potrzebne, bo dostarczamy ich z dietą. Moim zdaniem o wiele lepszym rozwiązaniem jest zadbanie o to, by w tym co jemy znalazło się wszystko co potrzebuje nasz organizm i nasze włosy, a dopiero potem możemy sięgać po tabletki, jeśli mamy pewność, że danego składnika w naszej diecie rzeczywiście brakuje.
2. Zadbajmy o skórę głowy- to od niej tak naprawdę wszystko zależy. Włos jest martwy, więc choćbyśmy nie wiem co robiły to struktury tego, który już wyrósł nie zmienimy. Jeśli mamy włosy cienkie, słabe, łatwo ulegające zniszczeniom, kruche i łamliwe to warto zadbać o nie już na etapie cebulek. Nie będę oczywiście wskazywała konkretnej wcierki, bo na każdego działają one inaczej, ale możecie zerkać do porównania tych, które stosowałyśmy podczas wspólnej akcji: http://www.anwen.pl/2013/03/podsumowanie-akcji-mania-wcierania_24.html Regularnie stosowane wraz z masażem są w stanie sprawić, że włosy, które będą nam wyrastać będą mocniejsze, a nawet minimalnie grubsze. Mogą też pobudzić uśpione cebulki i sprawić, że będzie nam wyrastało nieco więcej włosów. Oczywiście nie spodziewajmy się cudów, ani tego, że efekty zobaczymy od razu. Potrzeba kilku miesięcy, jak nie lat by zauważyć znaczną różnicę.
3. Przebadajmy się - są pewne choroby (jak chociażby anemia czy te związane z tarczycą), które znacząco wpływają na nasze włosy. Mogą być one właśnie przez to słabsze i bardziej łamliwe. Oczywiście tak nie musi być zawsze, ale na pewno warto sprawdzić czy wszystko z nami jest w porządku :)
4. Pofarbujmy henną - która sprawia, że pojedynczy włos staje się grubszy. Włosy stają się sztywniejsze i wizualnie robi się ich zdecydowanie więcej. Przy tendencji do falowania czy kręcenia henna może to nawet wzmocnić co również sprawi, że włosy będą wyglądały na gęstsze niż są w rzeczywistości.
4. Pofarbujmy henną - która sprawia, że pojedynczy włos staje się grubszy. Włosy stają się sztywniejsze i wizualnie robi się ich zdecydowanie więcej. Przy tendencji do falowania czy kręcenia henna może to nawet wzmocnić co również sprawi, że włosy będą wyglądały na gęstsze niż są w rzeczywistości.
5. Odpowiednio stylizujmy - jeśli już mamy takie włosy, czyli cienkie i rzadkie z natury to równocześnie z walką o poprawę ich stanu warto zadbać o to, by chociaż wizualnie poprawić ich gęstość. O tym jakie konkretnie fryzury będą tak działały Wam dziś nie napiszę - to już musicie dobrać indywidualnie do Waszych kształtów twarzy i typu urody. Ze swojej strony mogę polecić fale i loki :) jak widać na moich włosach to najlepszy sposób na ukrycie ich rzeczywistej gęstości. Pamiętajcie jedynie by stylizacją jeszcze bardziej włosów nie osłabiać. Wybierajcie więc te preparaty i zabiegi, które będą je jak najmniej niszczyć.
Jestem pewna, ze są wśród Was posiadaczki takich włosów jak Magda. Podzielcie się proszę swoimi patentami jak sobie z tym radzić na co dzień. Napiszcie też koniecznie jeśli udało Wam się choć trochę zwalczyć taki problem. Będzie to świetną motywacją dla innych :))
Pozdrawiam Was serdecznie,