Był rok 2013, a ja w skrzynce mailowej znalazłam wiadomość, która sprawiła, że zaczęłam marzyć o czymś, co wcześniej było dla mnie równie realne co lot na księżyc. Dostałam wtedy propozycję stworzenia własnej linii kosmetyków do włosów dla pewnej niewielkiej firmy. Jak możecie się domyślić nic z tego nie wyszło (z czego teraz się cieszę), ale myśl o kosmetykach marki Anwen na dobre zakiełkowała w mojej głowie. Pomysł, że mogłabym stworzyć produkt do włosów od zera, dokładnie taki jak zechcę, z wymyślonym przeze mnie składem, wybranym zapachem i zapakowanym tak jak sobie zamarzę był tak kuszący, a zarazem nierealny, że długo nie potrafiłam podjąć decyzji i odważyć się na taki krok.
Był rok 2013, a ja w skrzynce mailowej znalazłam wiadomość, która sprawiła, że zaczęłam marzyć o czymś, co wcześniej było dla mnie równie realne co lot na księżyc. Dostałam wtedy propozycję stworzenia własnej linii kosmetyków do włosów dla pewnej niewielkiej firmy. Jak możecie się domyślić nic z tego nie wyszło (z czego teraz się cieszę), ale myśl o kosmetykach marki Anwen na dobre zakiełkowała w mojej głowie. Pomysł, że mogłabym stworzyć produkt do włosów od zera, dokładnie taki jak zechcę, z wymyślonym przeze mnie składem, wybranym zapachem i zapakowanym tak jak sobie zamarzę był tak kuszący, a zarazem nierealny, że długo nie potrafiłam podjąć decyzji i odważyć się na taki krok.