To genialne określenie przeczytałam wczoraj u Marty i zainspirowało mnie do dzisiejszego wpisu. Pewnie każdy kto choć raz był na diecie spotkał się już z ideą 'cheat day' czyli dnia w którym pozwalamy sobie na jedzenie tych rzeczy, które są niezgodne z założeniami naszej diety. Przykładowo, gdy zależy nam na redukcji kilogramów i tniemy węglowodany to w takim dniu pozwalamy sobie na zjedzenie czekolady czy innej słodkości. Moje dietetyczne 'cheat day' to zwykle niedzielne gofry albo własnoręcznie przyrządzona pizza. Na co dzień unikam glutenu, ale co jakiś czas po prostu muszę zjeść coś mącznego (mimo, że wiem jak to później odchoruję).
To genialne określenie przeczytałam wczoraj u Marty i zainspirowało mnie do dzisiejszego wpisu. Pewnie każdy kto choć raz był na diecie spotkał się już z ideą 'cheat day' czyli dnia w którym pozwalamy sobie na jedzenie tych rzeczy, które są niezgodne z założeniami naszej diety. Przykładowo, gdy zależy nam na redukcji kilogramów i tniemy węglowodany to w takim dniu pozwalamy sobie na zjedzenie czekolady czy innej słodkości. Moje dietetyczne 'cheat day' to zwykle niedzielne gofry albo własnoręcznie przyrządzona pizza. Na co dzień unikam glutenu, ale co jakiś czas po prostu muszę zjeść coś mącznego (mimo, że wiem jak to później odchoruję).