Czytając historie takie jak ta dzisiejsza marzę o tym by prostownice podobnie jak i alkohol były sprzedawane tylko pełnoletnim ;) Ileż pięknych loków chodziło by wtedy po ulicach! A tak serio to mam nadzieję, że wystarczą Wam inspiracje takie jak ta w postaci historii Nikoli.
Zaczęło się jak każda inna historia, włosy zapuszczane do komunii, myte szamponem familinym, czesane w warkocz lub koński ogon i błoga sielanka nieświadomości :). Nie mam zdjęć z okresu przedgimnazjalnego, ale nie zwracałam wówczas na włosy żadnej uwagi. Spuszone, gdzieś tam się coś pofalowało, związywałam w kitę i szłam do szkoły.
Mam kręcone włosy – wyszło z czasem. Po tacie odziedziczyłam burzę niesfornych, żyjących swoim życiem loków. Właściwie, to adekwatnie do właścicielki, też często bywam roztrzepana i wszędzie mnie pełno ;). Włosy kręciły się jak na zdjęciu poniżej. Co najlepsze, w ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, jakie to super ;) - a co z tym idzie, namiętnie prostowałam.