O nasionach chia pierwszy raz dowiedziałam się od Urban. Pamiętam, że zaintrygowały mnie ich właściwości - podobno jeszcze lepsze od siemienia lnianego. Szukałam ich później bezskutecznie w sklepach, a w końcu zupełnie o nich zapomniałam. Kilka miesięcy później napisała mi o nich Ewa, moja włosowa siostra, z którą mailowo wymieniamy się pomysłami (ta od cienkich włosów) i znów mi o nich przypomniała, ale akurat wtedy nie bardzo chciałam kombinować z jakimkolwiek wspomaganiem włosów od wewnątrz, bo za sprawą ciążowych hormonów i tak nie wiedziałabym czy na mnie działają. Ostatnio znów natknęłam się na te niezwykłe ziarenka i w końcu uległam i zamówiłam niewielką ilość na allegro na spróbowanie. Przyznam szczerze, że już dawno nic mnie tak nie zachwyciło, więc czym prędzej przybiegłam Wam o nich napisać
↧