Wiem, że jest już późno, ale na dzisiejszą historię na pewno warto było poczekać :) Iza ma jedne z gęstszych włosów jakie ostatnio widziałam i zachwyciła nimi również mojego męża, a wierzcie mi on pod tym względem jest nawet bardziej wybredny niż ja :D Nie jest to może historia na jaką wiele z Was czeka (czyli z niesamowitą przemianą od cienkich piórek do pięknych, gęstych włosów), ale moim zdaniem jest na pewno warta uwagi :))
Moje włosy miały raczej łatwe życie ze mną. Nie farbowane ( raz zaszalałam szamponetką), nie rozjaśniane. Na zdjęciach widać mój naturalny kolor. Który zmieniał się zależnie od pory roku (latem jaśniejsze). Pielęgnacja przez całe życie zaczynała się i kończyła na tanim mocnym szamponie.
Długość włosów przerabiałam już każdą z możliwych :) W dniu komunii oczywiście włosy miałam prawie po kolana:) Długie, gęste, związane wiecznie w warkocz - czesanie ich tragedia. Mama trzymała je mocno ręką zaraz nad karkiem(żeby nie bolało) i szczotką, szarpiąc mocno od góry do dołu rozczesywała i tak z 10min każdego dnia.