W taką piękną, słoneczną sobotę jak dzisiaj pewnie niechętnie spędzacie czas przed komputerami ;) Mam jednak nadzieję, że nie przegapicie dzisiejszego wpisu i kolejnej, dziewięćdziesiątej siódmej już odsłony Moich włosowych historii. Dzisiejsza bohaterka ma naprawdę trudne włosy: puszące się, wysokoporowate i suche, więc tym bardziej należą jej się brawa za to do jakiego stanu je doprowadziła :))
Odziedziczyłam, po stronie mamy, bardzo suche, wysokoporowate włosy. To prawdziwa zmora mojej rodziny. Przez wiele lat nienawidziłam moich włosów za to, jak wyglądają, ale też nic z nimi nie robiłam. Moje kudły były jednym wielkim puchem - żal, rozpacz i ruina. Najbardziej denerwowały mnie moje baby hair - każdy sterczał w inną stronę, jak antenki.